czwartek, 31 maja 2012

Wibo: Trend Edition, Wild Thing

Uwierzycie, że to pierwszy żółty lakier jaki kiedykolwiek nałożyłam na swoje paznokcie? :-) Mam go od niedawna, dostałam dzięki uprzejmości Mallene, która dołożyła mi go do wymiany. :-) Lakiery tego koloru jakoś nigdy mnie nie kusiły. Nie nakładam żółtych odcieni także na powieki, nie wiem, ale jakoś ten kolor w makijażu nigdy mi nie pasował. Kiedy przyszła wiosna, a wraz z nią na blogach zaroiło się od pasteli i żywych kolorów - nieoczekiwanie - żółtek na paznokciach zaczął mnie do siebie przekonywać.

Nawet zamierzałam kupić coś w podobnym odcieniu, pastelowego (nie pstrokatego), wspominałam o tym niejednokrotnie na Waszych blogach w komentarzach, jednak ubiegła mnie Mallene. :-)


Wibo: Trend Edition, Wild Thing






Lakier pochodzi z kolekcji Wild Thing, którą od jakiegoś czasu można dostać w Rossmannie. Opakowanie zawiera 7 ml produktu. Kolor lakieru nie zawiera żadnych drobinek, nie ma też wykończenia perłowego. Jest matowy, ale ładnie odbija się na nim światło dlatego efekt nie pozostaje płaski. Kolor urzekł mnie - świetnie wygląda na paznokciach i wpasowuje się jak najbardziej w klimat wiosenny. :-) Rozbielony żółty, cytrynowy, może ciut pistacjowy. :P Pędzelek jest wygodny. Niestety ma słabe krycie (na zdjęciu widać 3 warstwy), należy także starannie malować paznokcie, bo niełatwo jest pokryć płytkę równomiernie. Jak na 3 warstwy schnie całkiem szybko. Trwałość raczej standardowa jak przy tego rodzaju lakierach, po 3 dniach ścierają się końcówki.
Szkoda, że to krycie ma takie słabe, bo zalety typu: kolor, cena, opakowanie - jak najbardziej przemawiają na jego korzyść.



Dostępność: Rossmann
Cena: 4,99 / 7 ml




Skróciłam trochę pazurki, bo takich długich jak te które prezentowałam Wam jeszcze niedawno, nigdy nie miałam! :-) Bałam się, że je złamię. A i wspomnę jeszcze o jednym. Pisałam niedawno, że wznawiam kurację odżywką Eveline 8in1. Jednak nie. Postanowiłam dać szansę produktowi z Pierre Rene Natural Repair No 32, który wygrałam w konkursie u Wery. :-)



Pozostałe kolory z tej serii:


źródło zdjęcia: klik!



Macie lakiery z tej serii? Jak oceniacie ich jakość? :-) Który kolor przypadł Wam najbardziej do gustu? Mi wpadły w oko dwa: błękitny i brązowy. 

środa, 30 maja 2012

Pierogi z truskawkami + dokładka w zakładce "wymiana"

Kilka dni wolnych od wszystkiego zdecydowanie wpływa na mnie kojąco. :-) Wczoraj piknikowaliśmy ze znajomymi, było mnóstwo smakołyków i świetna zabawa, na dzisiaj również poczynione mam już pewne plany.

Pora obiadowa, więc pokażę Wam co właśnie przygotowałam.
Jestem zdecydowaną fanką pierogów ruskich (chociaż nie pogardzę takimi ze szpinakiem bądź z mięsem), ale - jak widać - i na słodko zdarzy mi się je czasem przyrządzić. :-) Dzisiaj na stół trafiły pierogi z truskawkami i śmietaną. Nieskromnie powiem, że wyszły przepysznie! :-) Jestem owoco-maniakiem, dlatego kiedy tylko truskawki pojawiają się w sklepach, kupuję je przy każdej nadarzającej się okazji.

Pierogi jak to pierogi, przepisu podawać nie będę, mnóstwo tego w internecie, a i pewnie Wy macie swoje  sprawdzone sposoby na takie pyszności. :-)







Chciałam Wam jeszcze wspomnieć, że dodałam kilka rzeczy do zakładki wymiana. Znajduje się tam m.in. żel pod oczy z Flos Leku, kilka kosmetyków z Inglota, krem z witaminą E z BabyDream, masło z Isany, maść Benzacne, pomarańczowy lakier z Wibo itd... :-) Jeśli wpadło Wam coś w oko, dajcie znać na mejla, w każdej chwili mogę zrobić dokładniejsze zdjęcia, jestem otwarta na wszelkiego rodzaju propozycje. :-)










Jutro postaram się dodać nową recenzję.


Na koniec pytanie kulinarne: które pierogi są Waszymi ulubionymi? :-) Z czym są według Was najsmaczniejsze? A może w ogóle za nimi nie przepadacie? Smacznego obiadu!

wtorek, 29 maja 2012

Eveline: Nail Therapy Professional, 8 w 1 skoncentrowana odżywka do paznokci

Odżywka, którą zna pewnie większość z Was. Jeszcze w zeszłym roku nie spodziewałam się, że wiele może zdołać u mnie tego rodzaju preparat. Moja paznokcie, chociaż nie były w tragicznym stanie, rozdwajały się i często łamały. Ogromnie kusił mnie Nail Tek, ale w myśl zasady, że na lakier do paznokci i tym podobne, nie wydaję powyżej 10 zł - zrezygnowałam (skąpiradło w tej kwestii ze mnie:D). Z pomocą przyszła odżywka z Eveline. Opis kuszący, cena także i opinie w internecie - to wszystko skusiło mnie do zakupu.

Zużyty w tym miesiącu egzemplarz wyląduje w poście o denku majowym, ta którą dzisiaj opisuję to mój nowy nabytek, postanowiłam wznowić kurację. :-)


Eveline - skoncentrowana odżywka do paznokci, 8 in1 







Obietnice producenta:

Rewolucyjna i unikalna formuła z aktywnym kompleksem Strong Nail
wnika w strukturę płytki, dzięki czemu skutecznie ją regeneruje i odbudowuje. Uszczelnia, maksymalnie utwardza oraz pobudza wzrost płytki paznokciowej
Uelastycznia ją, zwiększając odporność na uszkodzenia mechaniczne. 
Zabezpiecza przed pękaniem, łamaniem i rozdwajaniem. Sprawia, że zniszczone, matowe paznokcie odzyskują gładką powierzchnię i lśniący połysk

Już po 10 dniach kuracji znikną wszelkie problemy, a Ty będziesz się cieszyć pięknymi i zadbanymi paznokciami. 



Preparat znajduje się w typowym dla lakierów do paznokci opakowaniu z pędzelkiem. Zapach - taki jak przy  kolorowych lakierach. Konsystencja - w sam raz, kolor mleczny. Pojemność: 12 ml.






Odżywka przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Właściwie wszystkie obietnice producenta jakie zawarte są w opisie produktu - zostają spełnione. Ważna jest systematyczność w jej używaniu, a efekty przyjdą same. Dowodem są moje paznokcie (które często zdarza Wam się chwalić :*), a także mojej siostry, której ją poleciłam. Żałuję, że nie mogę pokazać Wam moich pazurków przed kuracją - wydawało mi się, że robiłam zdjęcia, ale nigdzie ich nie mogę znaleźć, ani w aparacie, ani na żadnej z pasiadanych przeze mnie kart pamięci.

Jak używać?
Odżywkę nakładamy przez pięć kolejnych dni (jedna aplikacja na dzień) warstwa po warstwie na paznokcie. Po 5 dniach zmywamy całość odżywki, po czym czynność powtarzamy.



Pędzelek jest wygodny dzięki temu aplikacja nie sprawia większych problemów. Kolor odżywki na paznokciach przybiera kolor mleczny, im więcej warstw, tym bardziej ten kolor staje się widoczny. Szybko wysycha. Może nam ona służyć również jako baza pod lakier. Po skończeniu pierwszej kuracji (trwała dłużej niż 10 dni), w ten właśnie sposób zużyłam resztę produktu - pod kolorowy lakier. Efekty kuracji? Paznokcie faktycznie przestały mi się rozdwajać, mniej się łamią, są twardsze i bardziej odporne na uszkodzenia. Płytka jest gładka, lepiej wygląda niż przed kuracją. Obecnie cierpliwie czekam aż mi trochę podrosną i wyrównają. Wczoraj wznowiłam kurację, ogrodowe porządki i kilka tamtejszych zmian, które właśnie wprowadzam w życie, nie służą ani paznokciom ani dłoniom. Lakier nie wysusza moich skórek, a czytałam, że niektóre blogerki na to narzekają. Odżywka ma dużą pojemność 12 ml, jest wydajna. Jedynym minusem jaki mam jej do zarzucenia to to, że po jakimś czasie gęstnieje, trochę się ciągnie, staje się ciężka do nałożenia dlatego warto po zakończeniu kuracji nie odkładać jej na długo, lepiej zużyć niż później wyrzucać. ;-) No i może to że zdarza jej się odpryskiwać. 


Posumowując: Przy systematycznym używaniu tej odżywki, paznokcie stają się twardsze, mniej się łamią, przestają się rozdwajać Moich skórek nie wysusza. Na płytce tworzy mleczny kolor. Dobrze sprawdza się jako baza pod kolorowy lakier. Paznokcie widocznie zostały zregenerowane. Duża pojemność, niska cena. Do minusów zaliczyłam to, że po jakimś czasie produkt w opakowaniu gęstnieje i staje się trudny w nałożeniu, a także to, że troszkę odpryskuje.



Dostępność: drogerie, internet, hipermarkety.
Cena: ok. 12 zł / 12 ml






Poza tą odżywką 8 in 1, używałam też tej z Eveline "maksymalny wzrost paznokci". Dużo lepsze wrażenie zrobiła na mnie odżywka 8 in 1 i jeśli jej nie znacie, a zastanawiacie się nad zakupem - polecam. :-)




Znacie tę odżywkę? Stosujecie kuracje na paznokcie? Co najlepiej na nie działa?

poniedziałek, 28 maja 2012

ZRÓB TO SAM: jak dodać licznik osób obecnie przeglądających mój blog?

Kilka dni temu dodałam licznik, który pokazuje ile obecnie osób przegląda mojego bloga. Ciekawy gadżet, pomyślałam, że może niektóre z Was też chciałyby taki mieć na swojej stronie, a nie wiedzą jak go dodać. Poniżej moje wskazówki - krok po kroku. :-)




Jak dodać licznik osób odwiedzających mojego bloga - tutorial






1. Łączymy się ze stroną Whos.Amung.Us


2. Klikamy zakładkę Vidgets widoczną w górnym pasku strony.






3. Następnie wybieramy interesujący nas widżet, mamy kilka do wyboru. (Po kliknięciu, każdy ukaże nam się w całości). Ja wybrałam ten klasyczny.





4. Po kliknięciu na wybrany widżet ukaże nam się kod który należy skopiować. Wystarczy kliknąć go a zapisze się nam w schowku.




5. Następnie przechodzimy na swój blog. :-) W górnym pasku, wybieramy opcję projekt.





6. Wybieramy "dodaj gadżet"







7. Pośród dostępnych gadżetów wybieramy HTML/JavaScript.






8. Otworzy nam się okno, do którego należy wkleić zapisany wcześniej kod html licznika. Wystarczy użyć skrótu klawiszowego ctrl + v.






Po wklejeniu, klikamy pomarańczowy guziczek ZAPISZ i to by było na tyle. :-) Gadżet dodany. :-) Na koniec wybieramy tylko, w którym miejscu na blogu licznik ma nam się wyświetlać. :-)

Może komuś się przyda. :-)

sobota, 26 maja 2012

Mini zakupy

Rano, kiedy wracałam do domu obładowana zakupami (ładna pogoda, mamy w planach rodzinnego grilla :-) ), zajrzałam do osiedlowej drogerii. Nie kupiłam zbyt dużo, bo chociaż nie przyłączyłam się do projektu "Przeżyć za 50 zł", postanowiłam trochę wziąć się za siebie i na nowo nauczyć oszczędzać. Niestety dość kiepsko mi to wychodzi.


Kupiłam trzy lakiery Golden Rose z serii Sweet Color (numerki od prawej): 07, 52, 13. Na pewno niebawem pojawią się na blogu. 3 złote sztuka. Nawet nie wiecie jak mnie korciło aby kupić więcej kolorów. :-)




W Biedronce na dziale z kosmetykami chwyciłam zmywacz do paznokci Nailty. Co prawda wolę Isanę, ale nie chciało mi się już stać w kolejce w Rossmannie. Kosztował 3,99 zł / 200 ml.




Mało. :-) Ale nawet na dłuższy post nie miałabym dzisiaj czasu. :-) Teraz lecę poczytać książkę bujając się na hamaku, a później szykowanie do rodzinnego grilla w ogrodzie. :-) Życzę Wam udanego weekendu! 

piątek, 25 maja 2012

MIYO: Kiss Me Lipgloss (Błyszczyk do ust) kolor 18

Przez moją kosmetyczkę przewija się zdecydowanie więcej błyszczyków aniżeli pomadek. Powód? Chyba po prostu lepiej czuję się kiedy mam usta zaakcentowane jedynie delikatnym błyszczykiem i to najlepiej w jasnym różowym odcieniu, bądź cielistym. Błyszczyk z Miyo, o którym dzisiaj mowa wygrałam w konkursie u Iwonki. :-) To mój pierwszy błyszczyk tej marki.


MIYO, Kiss Me Lipgloss







Obietnice producenta:

Fantastycznie soczyste usta oraz oszałamiający efekt. Błyszczyk z substancjami nawilżającymi i odżywczymi
Nie zawiera parabenów. 
Hipoalergiczny. 
Testowany dermatologicznie. 


Podłużne opakowanie dobrze leży w dłoni, jest solidne i wytrzymałe. Aplikator to taka sztywna gąbeczka. Zapach słodkawy, ale delikatny. Nie ma smaku. Dobra konsystencja. Opakowanie zawiera 7 ml kosmetyku, ważny 24 mc od daty otwarcia.


Mój kolor to numerek 18.






Kolor w opakowaniu to taki brudny, zgaszony róż, jakby lekko zabarwiony brązem,  na ustach przybiera jednak odcień delikatnego różu, jakby z nutką pomarańczy. Błyszczyk posiada mnóstwo maleńkich drobinek, nie jest to jednak brokat, nie są też nachalne (na ustach prawie niewidoczne), a efekt przypomina troszkę delikatne lakiery holograficzne. Kiedy błyszczyk się ściera, drobinki znikają razem z nim i - na szczęście - nie pozostają na ustach.
Aplikator jest wygodny i precyzyjny, nabiera wystarczającą ilość kosmetyku, gdyż otwór opakowania zapobiega wydostawaniu się większej ilości błyszczyka. Odcień 18 jest półtransparentny. Zdecydowanie nie jest to krycie podobne do błyszczyków dających efekt pomadki jak np. Eveline: klik! 
Błyszczyk nie wysusza ust, utrzymuje się dość krótko, jak to bywa z tego rodzaju kosmetykami. Spożycia posiłku nie wytrzyma, ale picie przetrwa. Nie klei ust, troszkę podkreśla suche skórki.


Podsumowując: Błyszczyk o ładnym kolorze, delikatnym słodkich zapachu i idealnej konsystencji. Opakowanie solidne. Nie klei ust, nie wysusza. Kolor na ustach wygląda inaczej niż w opakowaniu, jest delikatniejszy. Ma mnóstwo drobinek, ale są subtelne, na ustach widoczne tylko z bliska.
Trwałość niestety kiepska i to właściwie jedyny jego minus. 









Dostępność: szafy Miyo (m.in drogerie: Jasmin, Aster, Uroda, Laboo, Millor itd.)
Cena: 6,99 zł / 7 ml



Myślę, że w tej cenie warto spróbować, może inne odcienie będą bardziej trwałe, nie wiem. :-) Jak Wam się podoba efekt na ustach? Używałyście błyszczyków z Miyo?

środa, 23 maja 2012

Sposób na kapryśną cerę - olejki (część pierwsza)

Odnośnik do II części: klik!

Nie przypominam sobie, aby z dotychczas używanych przeze mnie kremów moja cera była w stu procentach zadowolona. Odkąd pamiętam szukałam kremu idealnego, przetestowałam wiele mazideł, wielu marek, z różnorakim składem. Zdecydowana większość kremów po jakie sięgniemy w drogerii przepełniona jest silikonami, parafiną, olejem mineralnym, parabenami, chemicznymi konserwantami - wszystko to zwykle nie wpływa korzystnie na stan wymagającej skóry twarzy. Składniki te potrafią pogorszyć stan cery, wywołać podrażnienie, uczulenie, wypryski, skóra pod ich natłokiem nie może prawidłowo oddychać, zdarza się, że prowadzą do nadmiernego przetłuszczania się skóry czy wysuszania.


Nie pamiętam kiedy dokładnie przeszłam na mineralną kolorówkę, było to około trzy lata temu (chodzi mi głównie o podkłady). Dokładnie w tym samym momencie zrobiłam swoje pierwsze zamówienie w sklepie z naturalnymi półproduktami. To co wylądowało wtedy w moim wirtualnym koszyku towarzyszy mi do dziś: hydrolaty, kwas hialuronowy i oleje.
O hydrolatach pisałam tutaj, o kwasie hialuronowym tutaj. O olejach wiele razy wspominałam, ale dotychczas opisałam na blogu tylko jeden, ten z pachnotki - a było to tutaj.



źródło zdjęcia: klik!


Czas aby zagłębić się w temat naturalnych olejków. :-)


Początki nie były łatwe, przyznaję. Skóra zaczęła się buntować. Odstawienie wszystkiego czego używałam do nawilżania cery i włączenie olejków spowodowało, że skóra zaczęła się oczyszczać, a jej stan niewątpliwie pogarszać. Początkowo źle to odebrałam, myślałam, że olejki nie są dla mnie, że mnie zapychają, że zamiast pomagać - szkodzą. Na szczęście nie odstawiłam ich, a jeśli mi się to podczas tych trzech lat zdarzyło to i tak  po krótkim czasie do nich wracałam. :-)


Wprowdzenie olejków do mojej pielęgnacji na stałe spowodowało, że stan mojej cery znacznie się polepszył, ale problemy skórne nadal występowały dlatego wraz z moją Dermatolog zdecydowałyśmy się na retinoid. Mimo wszystko olejki będę zawsze i wszystkim polecać. :-) Olejki poprawiły stan mojej cery na tyle, że trzymałam w ryzach to co się na niej działo.
Skóra przy regularnym użyciu olejków staje się idealnie nawilżona, gładka, miła w dotyku. Problemy skórne szybciej się goją, a ich pojawianie się zostaje zminimalizowane. Niektóre olejki regulują pracę gruczołów łojowych, przeciwdziałają tworzeniu się zaskórników, inne zbawiennie działają na naczynka. Oleje doskonale oczyszczają skórę z wszelkich zabrudzeń.

Mogę powiedzieć tak: hydrolaty zastąpiły mi toniki, a olejki (w połączeniu z żelem HA) - kremy.


Przejdźmy do konkretów.


Naturalne oleje roślinne są łatwo przyswajalne przez skórę, dobrze się wchłaniają i dostarczają do jej wnętrza cenne składniki odżywcze.
Są bogatym źródłem niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT) mi.in. Omega 3 i Omega 6, oraz wielu witamin (A, E, D i innych w zależności od wybranego oleju) i substancji biologicznie czynnych.




źródło zdjęcia: klik!



Oleje - dla kogo? 


Olejków może używać tak naprawdę każdy. Niezależnie od wieku czy rodzaju cery. Są odpowiednie dla trądzikowców, naczynkowców, osób z wrażliwą cerą (z atopową, łuszczycą i egzemą również), suchą, mieszaną, normalną, dojrzałą... Po opalaniu, przy owrzodzeniach. Dosłownie KAŻDY znajdzie coś dla siebie.


Jakie mają działanie? 


W zależności od tego po jaki olejek sięgniemy przyniesie on naszej cerze inne korzyści. Obszerniejszy post na temat działania poszczególnych olejków jest już w przygotowaniu i jak tylko go dokończę, zostanie opublikowany. :-) Dla przykładu powiem, że olej z dzikiej róży wykazuje działanie przeciwłuszczycowe, przeciwzmarszczkowe, przeciwtrądzikowe, a np. olej z ogórecznika działa regenerująco na skórę, reguluje jej nawilżanie, łagodzi świąd, chroni przed wolnymi rodnikami. Olej tamanu natomiast między innymi intensywnie regenerujące skórę, a nawet redukujące blizny!



Do czego można ich używać? 


Naturalnych olejków używam głównie do nawilżania i odżywiania mojej kapryśnej cery. Olejek tuż przed aplikacją mieszam w zagłębieniu dłoni razem z żelem hialurownym. Olejku dodaję na oko, jednak mam w pamięci aby nie było go więcej niż 20-30 % całości. Wyczytałam kiedyś w internecie, że przy cerze skłonnej do zapychania, taka ilość jest jak najbardziej bezpieczna. Olejki mają szerokie zastosowanie dlatego poza skórą twarzy, świetnie sprawdzają się również do nawilżania i odżywiania skóry całego ciała, do włosów (brwi i rzęsy również), czy np. do masażu. Można też dodawać je do własnych kosmetyków takich jak. kremy, balsamy, odżywki itd.

W internecie znajdziemy też wiele przepisów, których można użyć aby stworzyć w zaciszu domowym, małym kosztem, swój własny, w pełni naturalny kosmetyk.



Jaki olej będzie dla mnie odpowiedni?


Tak naprawdę dowiemy się o tym poprzez zastosowanie metody prób i błędów. Jednej z nas będzie pasował olej z czarnej porzeczki, inna będzie zadowolona z konopnego, a jeszcze inna z lnianego czy jojoba. Kończę właśnie tabelę podobną na wzór tej o hydrolatach klik!, której nadałam podział poszczególne typy cery / konkretne oleje. Mam nadzieję, że będzie przydatna i pomoże niezdecydowanym podjąć decyzję o wyborze oleju i że strzał ten okaże się odpowiedni. Niebawem ją opublikuję.



Mam nadzieję, że post (ten jak i kolejne o olejach) przyda się komuś, jeśli nie teraz to może w przyszłości. :-) Uważam, że warto zainteresować się naturalnymi kosmetykami. Kosmetyki dostępne w sklepach są przepełnione chemią, niejednokrotnie ich cena jest wysoka, a działanie mizerne żeby nie powiedzieć niekorzystne. Moja cera polubiła olejki i z pewnością jest zadowolona z tego, że nie pakuję jej na siłę drogeryjnych specyfików.
Olejki są tanie i wydajne, ich działanie jest bardzo wszechstronne, a przede wszystkim są naturalne i wolne od zbędnej chemii.



źródło zdjęcia: klik!



Post wyszedł długi dlatego podzielę go na kilka wpisów. W następnej
części/częściach przeczytacie o tym jakie oleje są obecnie dostępne w PL sklepach z półproduktami, na co należy zwrócić uwagę kupując olej. Będzie też wspomniana tabelka, w której przyporządkowuję właśnie poszczególne oleje konkretnym rodzajom cer, gotowe receptury.
Dziewczyny, używacie olejków? Do czego Wam służą, które lubicie najbardziej, a które totalnie się u Was nie sprawdziły? A może cenicie sobie wygodę ponad wszystko i kupujecie gotowe kremy dostępne w drogeriach?

wtorek, 22 maja 2012

Zeszłotygodniowe zakupy

W zeszłym tygodniu uzupełniłam swój zapas hydrolatów. Mimo, że ostatnio zamówiona kocanka i oczar jeszcze nie osięgnęły dna, zamówiłam trzy nowe buteleczki. Hydrolatów używałam już całe mnóstwo, ale wydaje mi się, że tych jeszcze nie miałam okazji testować.

Wybrałam:
- dwie buteleczki hydrolatu z rumianu szlachetnego
- jedną buteleczkę hydrolatu z zielonej herbaty

Ich zakup wyniósł mnie 45,60 zł





Z kosmetyków do pielęgnacji całego ciała zaopatrzyłam się w:

- balsam YVES ROCHER Hamammelis, 400 ml
- Lactacyd z pompką, 200 ml
- żel pod prysznic ISANA 300 ml (bardzo lubię ten zapach i chętnie do niego wracam :-) )




Były też zakupy odzieżowe. W New Looku upolowałam kopertówkę. Dokładnie takiej szukałam, więc ucieszyłam się na jej widok. Jest powiedziałabym średniej wielkości, mierzy 27 x 16 cm. :-) Jest brązowa. Będzie pasowała mi do sukienki. Kosztowała tylko 35 zł (normalna cena 49,99zł).






I na koniec butki. Kupiłam trzy pary, ale w jednych już chodzę - w takich cielistych baletkach więc nie będę robiła fotek. W Deichmannie kupiłam platformy, kosztowały zaledwie 69 zł, są bardzo wygodne i stabilne, a że czarne to będą pasowały do wszystkiego. Obcas 9 centymetrów, przy czym platforma ma 1,5 cm. Tenisówki w kwiatki kupiła mi siostra na targu za jedyne 10 zł. :-) Lubię tego rodzaju butki na co dzień, podobnie jak baletki, są bardzo wygodne i również pasują do wielu rzeczy.






Ale dzisiaj gorąco! We Wrocławiu na dzisiaj zapowiadali prawie 30 stopni. Jutro bądź pojutrze wracam z recenzją, prawdopodobnie będzie to kolorówka. :-)
A co Wam udało się ostatnio upolować? 

niedziela, 20 maja 2012

Eveline: Holografic Shine, lakier do paznokci 411 i 413

Wpis o dwóch kolejnych lakierach holograficznych z Eveline, które posiadam w swojej kolekcji. Kolor 409 (klik!) zdecydowanej większości z Was przypadł do gustu. Ciekawa jestem jak to będzie z poniższymi odcieniami? :-)


Numerek 413



Numerek 411



O ich jakości mogę w zasadzie powiedzieć dokładnie to samo co w przypadku koloru 409, który opisywałam Wam w zeszłym tygodniu.
Łatwa aplikacja, tworzą piękną taflę na płytce paznokciowej, piękne kolory, szybkie schnięcie, dobre krycie, całkiem dobra trwałość i łatwość zmywania, dodatkowo niska cena (3,50 zł / 4,5 ml) - to zdecydowane zalety tych lakierów.
Jestem z nich bardzo zadowolona. :-)

Teraz po zdjęciu widzę że w przypadku egzemplarza 411 mogłam położyć jeszcze jedną warstwę lakieru bo dostrzegam lekki prześwit. Prawdopodobnie więc jasny fiolet ciut słabiej kryje.


Cena: 3,50 zł /szt.


W zanadrzu mam jeszcze jeden lakier z tej serii, który za jakiś czas Wam pokażę, obecnie chyba się przede mną ukrył, bo nie mogę go nigdzie znaleźć. :-) Myślę, że jeżeli spotkam jeszcze te lakiery gdzieś w sprzedaży to bez wahania dokupię jakiś odcień.

sobota, 19 maja 2012

Vipera Cosmetics: puder z lusterkiem 606 i korektor professional 01

Sporo ostatnimi czasy recenzji kosmetyków pielęgnacyjnych na moim blogu. Dzisiaj kolorówka. Puder i korektor. Zawsze zazdrościłam dziewczynom, które posiadają piękną cerę i nie muszą tuszować niedoskonałości. Jak już wspominałam Wam niedawno, moja buzia wygląda coraz to lepiej, od dawna nie gościły na niej żadne aktywne zmiany. :-) Przebarwień w czasie kuracji jednak się nabawiłam i obawiam się, że same nie wyblakną. Prawdopodobnie na jesień wprowadzę kwasy.
Ale żeby za daleko nie wybiegać w przyszłość - przedstawię Wam dwa kosmetyki które mogą Wam wspomóc zakryć na twarzy to, co niechciane.





Zacznijmy od korektora.

Vipera, korektor professional 01 (jasny)


Obietnice producenta:


Przy zbliznowaceniach, szramach, czy pozostałościach po trądziku uzasadnione jest stosowanie lekkiego korektora w emulsji. Jego walory polegają na dyskretnym ukrywaniu mankamentów cery bez obciążania dużych połaci skóry.
Kobieca, gładka i zadbana cera, to podstawa nowoczesnego makijażu.  



Korektor otrzymujemy w kartonikowym opakowaniu. Sam kosmetyk zamknięty jest w plastikową niewielką tubkę, posiadającą sztywny aplikator. Zapach dość delikatny, jakby pudrowy, nie jest trwały. Posiadam odcień 1 (jasny) - uniwersalny.

W ofercie jest również: 02 (naturalny), 03 (zielony), 04 illuminating (okolice oczu i ust)



Korektor to kosmetyk, którego używam zawsze kiedy mam w zamiarze wyjść na dwór. Nie ukrywam, że moim ulubionym pomocnikiem do ukrywania niedoskonałości jest korektor sypki, w pełni mineralny. Jednak zauważyłam, że pod postami gdzie niejednokrotnie Wam je przedstawiałam - zdecydowana większość pisała, że takich nie zna, nie używa, niektóre z Was piszą, że nie ufają sypkim korektorom (nie wiem dlaczego) i wolą te w płynie.


Opakowanie: proste, bez udziwnień, łatwe w użytkowaniu, aplikator posiada wygodną gąbkę, nie jest szorstka. Korektor ma jasny odcień, który stapia się z cerą, niestety dostrzegam w nim różowe nuty dlatego nie do końca współgra z odcieniem mojej twarzy. Ma idealną konsystencję, nie jest toporny ale także nie ma prawa spłynąć z aplikatora. Trochę podkreśla suche skórki, ale w obecnym stanie, każdy korektor nałożony na moją buzię to robi. Krycie - raczej średnie więc jeśli macie na prawdę dużo do ukrycia - sięgnijcie po coś silniejszego, moje obecne przebarwienia kryje w miarę dobrze. Korektor nie wysusza mojej skóry.
Przejdźmy do minusów. Korektor na mojej twarzy jest niestety nietrwały, szybko się ściera, po niedługim czasie widać wszystko to, co wcześniej próbowałam ukryć. Średnio wydajny.

Nałożyłam go również pod oczy aby sprawdzić jak sprawdzi się w tej roli. Przyznam szczerze, że skóra wygląda w nim dobrze, moje niewielkie cienie zostały zamaskowane. Obecnie stosuję go tylko pod oczy. Trzeba jednak uważać, aby nie nałożyć go zbyt dużo.




Podsumowując: Korektor raczej słaby. Szybko znika z twarzy, ma średnie krycie. Plus za to, że nie wysusza i nie podrażnia skóry. Całkiem dobrze sprawuje się pod oczami, niweluje lekkie cienie. Polecam go dziewczynom, które nie mają zbyt wiele do ukrycia, a także poszukują lekkiego korektora, prostego w użyciu.

Dostępność: Vipera Sklep, wysepki Vipera, internet
Cena: ok. 10 zł (brak pojemności na opakowaniu)




Vipera, Puder z lusterkiem 606 


Dzisiaj dwie recenzje. Chciałam pokazać Wam jeszcze puder. Jego odcień -> 606.




Obietnice producenta:


Vipera puder prasowany Face dostępny jest w 6 wyselekcjonowanych odcieniach. Puder nawilża, odżywia i chroni skórę. Jest bardzo delikatny i jedwabisty dzięki nowej formule zawierającej żywice silikonowe. Idealnie rozprowadza się na skórze podkreślając naturalną karnację. Puder zapakowany jest w czarną elegancką kasetę z lusterkiem i delikatnym puszkiem. Puder posiada filtry UV dzięki którym skóra chroniona jest przed działaniem promieniowania słonecznego.



Puder zamknięty jest w czarną kwadratową kasetkę. W środku znajdziemy lusterko i płaski puszek. Konsystencja nieco śliska, jedwabista. Opakowanie 11g. Lekko koloryzujący. Brak parabenów.






źródło: Vipera.pl


Opakowanie pudru wygląda na dość trwałe, zawiera lusterko i płaski puszek. Pudełko można nosić ze sobą w torebce. Puszek moim zdaniem nie nadaje się do nakładania kosmetyku, ja do tego celu używam pędzla. Nie zawiera drobinek. Ma taki nieco bazarkowy zapach, który nie przypadł mi do gustu.
Puder lekko koloryzuje skórę, jest jednak w jasnym odcieniu dlatego efekt ten jest delikatny i subtelny. Trochę podkreśla suche skórki. Nakładam go oczywiście na podkład (ostatnio testuję Pharmaceris), bo samodzielnie nie ukryje niedoskonałości. Mam obecnie mocno suchą i podrażnioną skórę. Pod podkład używam filtra - który jak wiadomo powoduje świecenie się skóry. Po użyciu tego pudru skóra staje się matowa na ok. 3-4 godziny, jest gładka, miła w dotyku. Wydaje mi się, że przy tłustej cerze się nie sprawdzi.
Nie spowodował pogorszenia stanu cery. Producent obiecuje nawilżenie i odżywienie skóry - niestety nic takiego nie zaobserwowałam.
Jest ogromnie wydajny.







Podsumowując: fajny, jasny odcień, lekko koloryzuje cerę, ale efekt ten jest delikatny i nienachalny. Wolałabym aby był bezzapachowy. Lekko podkreśla suche skórki. Matuje na ok. 3-4 godziny. Nie spowodował pogorszenia stanu cery. Producent obiecuje nawilżenie i odżywienie skóry - niestety nic takiego nie zaobserwowałam. Duża pojemność. (11g). Mógłby być mniejszy i trochę tańszy, bo tak dużego w życiu nie zużyję. ;-)


Dostępność: Vipera Sklep, wysepki Vipera, internet
Cena: ok 20 zł / 11g




Puder bardziej przypadł mi do gustu aniżeli korektor. Od kosmetyków do makijażu wymagam większej pielęgnacji, lepszego składu, mocniejszego działania ponieważ moja cera jest bardzo wymagająca, dlatego też ocena tych kosmetyków jest taka, a nie inna.




Znacie te kosmetyki? Używacie kolorówki marki Vipera? Które produkty najbardziej przypadły Wam do gustu?

czwartek, 17 maja 2012

Wibo: Express Growth, new trend, 410 (lakier do paznokci)

Ten lakier nabyłam w drodze wymiany. :-) Lubię markę Wibo, pośród ich kosmetyków można znaleźć fajne perełki w niskich cenach. Byłam bardzo ciekawa jakości lakierów z tej serii.


Lakier, który posiadam to numerek 410.
Lakiery z tej serii zawierają zaawansowaną multi - witaminową formułę wspomagającą wzrost paznokcia.







Lakier znajduje się prostokątnej buteleczce, zawierającej 8,5 ml kosmetyku. Pędzelek jest wygodny, a aplikacja łatwa.

Nie wiem jak określić kolor tego lakieru, to taka brudna pomarańczka / odcień brzoskwiniowy, może łososiowy, jakby zabarwiony czymś brązowawym, może nawet lekko czerwonawym... Nie mam pomysłu na nazwę dla tego koloru. Może pomożecie? :-)
Pełne krycie uzyskuję po nałożeniu dwóch warstw. Lakier szybko wysycha. Trochę uwypukla nierówności płytki (nie miałam nawet pojęcia że takie nierówności posiadam, przy innych lakierach tego nie zauważyłam). Na szczęście jest to widoczne tylko z bardzo bliska. Lakier trzyma się około 3-4 dni i łatwo się zmywa. Nałożony bezpośrednio na paznokieć, nie barwi płytki.

Przy samych skórkach trochę sucho, dzisiaj się tym zajmę. ;-)




Dostępność: Rossmann
Cena: ok. 5 zł / 8,5 ml



Początkowo miałam zastrzeżenia do tego koloru, ale później jakoś go polubiłam. 
A co Wy o nim sądzicie? 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...