wtorek, 29 lipca 2014

Sylveco: Odżywcza pomadka peelingująca

Macie swoje sprawdzone sposoby na gładkie usta? Stosujecie domowe metody czy sięgacie po gotowe produkty? Dzisiaj o wygodnym, naturalnym kosmetyku, który łączy zalety pomadki odżywczej z preparatem wygładzającym powierzchnię naskórka.


Sylveco, 
Odżywcza pomadka peelingująca





Opis producenta:

Hypoalergiczna, odżywcza pomadka, zawierająca naturalne drobinki ścierające w postaci brązowego cukru trzcinowego. Ten  peeling delikatnie złuszcza i doskonale wygładza usta. W składzie pomadki znajduje się bogaty w przeciwutleniacze i kwasy NNKT olej z wiesiołka dwuletniego o właściwościach silnie regenerujących. Pozostałe oleje, wosk pszczeli i masła roślinne pielęgnują delikatny naskórek ust, zapobiegają ich wysychaniu i pękaniu. Aktywny składnik - betulina - działa kojąco na wszelkie podrażnienia, łagodzi objawy opryszczki.




Produkt mieści się w typowym, plastikowym opakowaniu o pojemności 4,6g (jest też kartonik). Jasnobeżowy sztyft jest twardy i zwarty, zawiera sporą ilość drobinek ścierających. Wyczuwalny zapach.
Termin przydatności po otwarciu: 3 miesiące.





Lubię pomadki odżywcze, które za sprawą naturalnych olejków, wosków, maseł roślinnych pielęgnują moje usta. Takich produktów, stworzonych w 100% z naturalnych składników nie ma zbyt wiele na naszym rynku, dlatego cenię sobie produkty marki Sylveco.
Kosmetyk, o którym dzisiaj mowa to połączenie dwóch preparatów: peelingującego z natłuszczającym. Fajne rozwiązanie, tym bardziej, że zwykle nie przykładam się i pomijam zupełnie aspekt złuszczania naskórka moich ust.
Podoba mi się to, że sztyft jest twardy i zwarty, nie połamał się nawet po upadku na podłogę, nie stracił swojej konsystencji w upalny dzień. Produkt zawiera dużo drobinek ścierających w postaci brązowego cukru trzcinowego, który odpowiednio ściera  i masuje delikatny obszar skóry. Wygładza, ale nie kaleczy (choć momentami wydaje mi się, że drobinki są nieco zbyt ostre), sprawia, że naskórek jest miły i miękki w dotyku. Pozostałe składniki dbają o odpowiednie natłuszczenie i regenerację, zapobiegają wysuszeniu warg. Pozostawia zabezpieczającą, lekko tłustawą, ale nie lepiącą warstwę (która w tym wypadku mi nie przeszkadza) i drobinki cukru, które topią się pod wpływem ciepła.
Działanie tej pomadki spodobało mi się, do tego jest wydajna i kosztuje niewiele.




Skład:  Olej sojowy, wosk pszczeli, cukier trzcinowy, lanolina, olej z wiesiołka, wosk Carnauba, masło kakaowe, masło Shea, betulina o olej z gorzkich migdałów





Dostępność: Apteki, sklepy internetowe, sklepy zielarskie
Cena: ok. 9 zł / 4,6g





Macie swoje sposoby na piękne usta? :-)

sobota, 26 lipca 2014

Indola: regeneracyjny szampon i odżywka do włosów zniszczonych

Kojarzycie markę Indola? Poznałam ją prawie rok temu za sprawą serum na zniszczone końcówki włosów. Dobrze się u mnie sprawdzało. Dzisiaj opowiem Wam o szamponie i odżywce.


Indola,
regeneracyjny szampon i odżywka do włosów zniszczonych




SZAMPON

Opis producenta:


 Doskonały kosmetyk do włosów bardzo zniszczonych. Szampon Indola Innova Repair przywróci Twoim włosom naturalne piękno. Dzięki formule, która została wzbogacona o hydrolizat keratyny kosmetyk działa trójtorowo: regeneruje łuskę, rdzeń i korę włosów.   
Gwarancja długotrwałego blasku, szampon Indola Innova Repair  Włosy zostaną wzmocnione od środka. 


Szampon umieszczono w solidnej butelce o pojemności 300 ml. Posiada dozownik "na klik". Zapach wyczuwalny, konsystencja półpłynna. Można stosować codziennie. 


Szampon posiada perłową barwę i odpowiednią konsystencję, którą można łatwo rozprowadzić na włosach. Niewielka ilość szamponu wystarcza aby wytworzyć sporą pianę, dzięki temu kosmetyk jest na prawdę wydajny. Ma delikatny zapach, który utrzymuje się na włosach. Szampon delikatnie, ale skutecznie oczyszcza, wygładza, nie plącze. Po osuszeniu ręcznikiem, kosmyki są sypkie, nieobciążone, nie zauważyłam aby szybciej się przetłuszczały. Obietnica widocznego blasku została spełniona, jednak nie twierdzę tak jak producent, że jest to efekt długotrwały. Szampon nie wywołał u mnie łupieżu, ani nie spowodował reakcji alergicznych. Jego głównym składnikiem myjącym jest detergent o nazwie SLS, wiem, że niektórym z Was może przeszkadzać jego obecność.
Oceniam go lepiej niż typowe specyfiki drogeryjne, widzę różnicę. Po jego umyciu mam wrażenie, jakbym dopiero wyszła od fryzjera. Chętnie po niego sięgam.
Do kupienia tutaj: klik!


Skład:






ODŻYWKA


Opis producenta:


Wilgotność powietrza, mróz, słońce czy urządzenia fryzjerskie. Wiele czynników ma wpływ na negatywną kondycję naszych włosów. W efekcie łamią się, przesuszają i niszczą. Regeneracyjna odżywka do włosów Indola Innova Repair to kosmetyk oparty na nowatorskiej technologii, która efektywnie wykorzystuje hydrolizat keratyny. Dzięki temu skutecznie odbudowuje pasma włosów, 
nadając im jedwabistą miękkość i połysk. Indola Innova Repair, regeneracyjna odżywka do włosów.  Ponadto kosmetyk widocznie przywraca witalność i znacznie ułatwia rozczesywanie. Włosy stają się zdrowsze



Opakowanie takie samo jak w przypadku szamponu, różnicą jest jedynie pojemność kosmetyku, zawiera 250 ml. Odżywka jest koloru białego, posiada wyczuwalny zapach. Można stosować codziennie.

Można powiedzieć, że ta odżywka jest dopełnieniem pielęgnacji włosów, którą rozpoczynam oczyszczeniem wyżej wspomnianym szamponem. Produkty idealnie się uzupełniają. Ten kosmetyk ma gęstszą konsystencję aniżeli szampon, jednak rozprowadzenie na włosach nie stanowi problemu. Czas oczekiwania na działanie odżywki jest krótki, producent zaleca aby zmyć ją obficie wodą już po 2 minutach. Za sprawą tego produktu włosy są bardzo wygładzone, sypkie, błyszczące i przyjemne w dotyku. Rozczesanie włosów jest przyjemnie proste. Wydają się być zdrowsze i zregenerowane. Bardzo podoba mi się osiągnięty efekt.
Do kupienia tutaj: klik!

Skład: 





W zasadzie nie mam nic do zarzucenia tym produktom, spełniają swoją rolę, marka Indola zapunktowała u mnie ponownie. :-)



Dostępność: sklepy fryzjerskie np. HairStore.pl
Cena: ok. ok 24 zł / sztuka


Na HairStore obecnie trwa promocja na oba te produkty, 
można je zakupić w cenie 19,99 zł / sztuka.
Pierwsi klienci otrzymują 5% zniżkę, więcej informacji tutaj: klik!



Znacie kosmetyki tej marki?

czwartek, 24 lipca 2014

Bielenda: Cukrowy peeling do ciała o zapachu winogron

Od kiedy kupiłam sobie specjalną szczotkę do masażu i złuszczania naskórka, trochę na bok odłożyłam stosowanie gotowych peelingów. Lubię je nadal, stosuję chociaż nie tak regularnie jak wcześniej. Szczerze mówiąc szczotka załatwia sprawę szybciej i konkretniej. Nie muszę też martwić się o wydajność, włosie po każdym użyciu zalewam wrzątkiem, walczę w ten sposób z ewentualnymi bakteriami, które mogłyby zalęgnąć się na włosiu. Taka rzecz może służyć dłuższy okres czasu, nie trzeba jej co rusz wymieniać.



Bielenda: 
Cukrowy peeling do ciała o zapachu winogron






Opis producenta:

Cukrowy peeling do ciała o zapachu winogrona to idealny sposób na poprawę wyglądu i kondycji skóry. Peeling ma wyjątkowe właściwości pielęgnujące, nawilżające i regenerujące
Skutecznie zmiękcza i odnawia naskórek, poprawia mikrokrążenie, ujędrnia i uelastycznia skórę. Intensywny zapach zmysłowego winogrona poprawia samopoczucie i nastraja pozytywnie. Podaruj swojej skórze owocową pielęgnację i uczyń swoje ciało pięknym, pachnącym, zmysłowym i bardzo apetycznym.


Peeling znajduje się w okrągłym, plastikowym, zakręcanym słoiczku. Dostęp do kosmetyku dodatkowo zabezpieczono sreberkiem. Produkt koloru fioletowego, zawiera drobinki w postaci cukru.
Pojemność: 100g.




Peelingi z tej serii są Wam pewnie znane, były dostępne w Biedronce w okazyjnej cenie (nawet 3,99 zł / szt). Do wyboru mamy kilka wersji mianowicie: papaja, winogrono, arbuz. Chciałam kupić wszystkie trzy, ale w momencie kiedy pojawiła się obniżka ceny tych produktów, momentalnie zaczęło brakować ich na stanie sklepu. I chyba dobrze, że tak się stało.
Winogronowa propozycja pachnie wyraźnie, słodko, jednak dość ulotnie. Peeling ma zwartą konsystencję, w której zatopiono sporą ilość drobinek. Nie uważam aby był to killer wśród peelingów, wg mnie złuszczanie i moc drapania oscyluje na poziomie: średni. Na mokrej skórze ziarenka cukru dość szybko się rozpuszczają, dlatego tego typu specyfiki stosuję zwykle na suchym naskórku. Masowanie ciała jest wygodne, drapanie i złuszczenie skóry - odczuwalne, zauważalne. Ciężko wypowiedzieć się odnośnie wygładzenia naskórka, bo już na drugim miejscu w składzie znajduje się parafina, która zapewnia krótkotrwałe i przede wszystkim złudne działanie pielęgnacyjne. Scrub pozostawia na skórze tłusty film, którego bardzo nie lubię, czuję się wtedy niedomyta i koniecznym jest wzięcie drugiej kąpieli.
Do minusów zaliczam również niską wydajność, małą pojemność.

Lubię ładnie pachnące produkty, ale nie tylko dla zapachu je kupuję. W tym przypadku działanie pielęgnacyjne jest słabe, tłusta powłoka jaka pozostaje na skórze - irytująca, dlatego wydaje mi się, że nie powrócę już do kosmetyków z tej serii. Niestety, wg mnie produkt nie spełnia większości zapewnień Producenta.





Skład: 
Sucrose, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Silica, Peg-40 Hydrogenated Castor Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Vitis Vinifera (Grape) seed oil, Tocopheryl Acetate, Parfum, Hexyl Cinnamal, Linalool, CI 26100, CI 60725



Dostępność: Drogerie, supermarkety, internet
Cena: ok. 8 zł / 100 g




Stosowałyście peelingi z tej serii? Jaki zapach szczególnie przypadł Wam do gustu?

środa, 23 lipca 2014

ShinyBox - Summer Story, lipiec 2014

Bardzo liczyłam na wakacyjne pudełko, miałam przeczucie, że powinno pojawić się w nim dużo dobrego. Zapowiedzi prezentowane na oficjalnym FunPage'u ShinyBoxa brzmiały szumnie. Szczerze mówiąc? Po przejrzeniu zawartości lipcowej edycji czuję spory niedosyt.



ShinyBox  
Summer Story, lipiec 2014


Kiedy dowiedziałam się, że w tym pudełku znajdzie się aż 5 pełnowymiarowych kosmetyków, bardzo się ucieszyłam, liczyłam chyba jednak na nieco inne produkty. Trochę jestem zawiedziona.



- BingoSpa, chłodzący żel po opalaniu z aloesem
produkt pełnowymiarowy
(24 zł / 100 g)


Jest lato, są upały, jesteśmy narażeni na podrażnienia słoneczne - produkt z pewnością się przyda. Ma fajny kolor, ale mocno pachnie mentolem, a to osobiście drażni mój nos. Sprawdzę czy jest w stanie ukoić skórę po opalaniu, chociaż z reguły dozuję słońce w odpowiednich ilościach i staram się nie przesadzać. Szkoda, że produkt nie trafił w moje ręce jakieś 2 tygodnie temu, kiedy mój chłopak sparzył sobie plecy. Kosmetyk byłby jak znalazł.


Glazel, Lakier winylowy do paznokci
produkt pełnowymiarowy
(25 zł / szt.)


Kolor fajny, trafił mi się koral, a latem i wiosną ten odcień jest przeze mnie bardzo lubiany. Z marki Glazel mam w posiadaniu czarną kredkę. Fakt faktem rewelacyjna nie jest, ale znam gorsze, od czasu do czasu się nią maluję. Wracając do lakieru - wczoraj pomalowałam sobie nim pierwszy raz paznokcie. Szczerze mówiąc wątpię aby zdołał przetrwać te 7-10 dni, które obiecuje producent. Na płytę paznokci nałożyłam dwie warstwy, a mimo to nie uzyskałam pełnego krycia.


Venita, Solar, Pomadka ochronna z filtrem UV SPF6
produkt pełnowymiarowy
(6 zł / szt.)


W lipcowym pudełku można było dostać losowo pomadkę Venita, Floslek lub kompres w formie płatków marki DermoPharma. Szczerze mówiąc najmniej podoba mi się to, co właśnie znalazłam pod pokrywką mojego boxa - pomadka Venita. Już jej wygląd średnio zachęca mnie do wypróbowania produktu. Poza tym mamy lato, jest duszno i gorąco, a ta pomadka (ochronna!) ma bardzo niski filtr. Wolałabym dostać tę z Flosleku.


Yasumi, ampułka pielęgnacyjna
produkt pełnowymiarowy
(13 zł / 3 ml)


Produkt z pewnością ciekawy, ale wolałabym aby był adresowany do cery mieszanej, problematycznej. Jestem w trakcie kuracji płynem dermatologicznym, moja skóra intensywnie się łuszczy, dlatego wypróbuję tę amupłkę, tym bardziej, że skład nie odstrasza. Liczyłam jednak, że dostaniemy jakiś bardziej konkretny kosmetyk, dzięki któremu będę mogła lepiej poznać markę Yasumi.


Etre Belle, Longlasting Eye Shadow Pen
produkt pełnowymiarowy
(59 zł / szt.)


Tutaj byłoby bardzo dobrze, byłabym zadowolona, bo kredka jest mięciutka, świetnie sunie po skórze, ładnie kryje, ma dobrą pigmentację, jest bardzo trwała, ale... Trafił mi się jakiś dziwny, różowy kolor (05), szkoda, bo zupełnie nie trafia w mój gust. Może któraś z Was lubi takie i chciałaby się wymienić? :-) Jeśli nie znajdę chętnej, to dorzucę ją do kolejnego rozdania, które zorganizuję na swoim blogu.



 Jeśli macie ochotę na takiego boxa to kosztuje on niezmiennie 49 zł (subskrypcja) lub 
59 zł (pojedyncze pudełko) i dostępne jest na stronie ShinyBoxa.



Co sądzicie o zawartości tego pudełka?

wtorek, 22 lipca 2014

Laboratorium DermaPharm: Moskilex

Uwielbiam kiedy na dworze jest ciepło, nadchodzi wiosna, lato, weekendowe wycieczki i wakacyjne podróże. Jestem w stanie wytrzymać spore upały, ale gdybym miała coś zmienić, coś zlikwidować podczas tej pory roku, to właśnie obecność komarów i kleszczy. Nie znoszę tych owadów!


Laboratorium DermaPharm: 
Moskilex 






Opis producenta:

Preparat MOSKILEX skutecznie odstrasza komary, kleszcze i meszki. Działa z potrójną siłą – zawiera aż trzy substancje aktywne. Gwarantuje 100%-ową skuteczność przez całe trzy godziny od aplikacji (potwierdzają to badania przeprowadzone na zlecenie producenta).  Preparat MOSKILEX wyróżnia się wygodnym w użyciu i estetycznym opakowaniem. Produkt jest bezpieczny
Można go stosować u dzieci od 6 roku życia.  


Poręczne opakowanie o pojemności 90 ml. Butelka posiada pompkę. Produkt zawiera trzy aktywne składniki. Zapach ulotny.





Produkt ma wygodne opakowanie, dzięki któremu aplikacja jest łatwa i precyzyjna. Pompka nie zacina się, odpowiednio dozuje preparat. Zapach jest wyczuwalny, jednakże trudny do zdefiniowania, zaraz po aplikacji czuć aromat alkoholu, ale na szczęście szybko się ulatnia.
Uwielbiam spędzać czas pośród przyrody. Spacery po łąkach, lasach, pobyty nad wodą, w ogrodzie, jazda na rowerze, rolkach to tylko niektóre z moich ulubionych sposobów na spędzanie wolnego, wakacyjnego czasu. Jak wiadomo komary i kleszcze czyhają w różnych zakamarkach i polują na swoje ofiary. Mnie, odkąd pamiętam, upodobały sobie szczególnie, dlatego preparaty odstraszające owady co roku trafiają do mojej kosmetycznej saszetki wyjazdowej. Moskilex zaaplikowany na skórę, nie tworzy warstwy klejącej czy tłustej, nie podrażnia, nie wysusza, ani nie powoduje zaczerwienienia. Nie będę się rozwodzić więc przejdę od razu do głównego aspektu - działanie. Producent zapewnia, że za sprawą 3 aktywnych składników, preparat ten ochroni nas na trzy godziny przed komarami, kleszczami i meszkami. O ile z kleszczami nie mam problemów, tak z komarami owszem - i przyznaję, produkt działa skutecznie i stosunkowo długo, jestem zadowolona.
Przyczepię się jednak do wydajności, bo w tej kwestii jest dość słabo. Dodatkowo jeśli chodzi o tego typu produkty, to zaopatruję się w nie w aptekach, marketach czy drogeriach, raczej nie zdecydowałabym się zamawiać przez internet (a Moskilex dostępny jest tylko na stronie producenta) przy tak szerokiej i bogatej ofercie jaka dostępna jest na rynku.


Skład: DEET 100g/1kg, IR3535 10g/1kg, Pyrethrum Extract 1,5g/1kg


Dostępność: strona producenta
Cena: ok. 15 zł




Macie swoje sposoby na odstraszanie komarów?

poniedziałek, 21 lipca 2014

Dermedic: Normacne Preventi, płyn micelarny H2O

Płyn micelarny to produkt, którego nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce. Przywykłam do stosowania ich w ramach demakijażu i oczyszczania skóry twarzy, dekoltu. Moje główne wymagania dotyczące tego typu produktu? Musi być delikatny, skuteczny i koniecznie - nie może pozostawiać na skórze nieprzyjemnej warstwy.


Dermedic,
Normacne Preventi, płyn micelarny






Opis producenta:


 Skutecznie usuwa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia. Nie wysusza skóry jak inne środki myjące. Działa łagodząco i przeciwzapalnie. 
Ogranicza nadmierne przetłuszczanie. 
Bez alkoholu. 
Hypoalergiczny. 


Składniki aktywne:  Woda termalna, Ekstrakt z rozmarynu, Gliceryna



Produkt dostępny w plastikowej, przezroczystej butelce z dozownikiem "na klik". Konsystencja płynna, zapach delikatny. Pojemność: 200 ml.




Miałam już do czynienia z płynem micelarnym marki Dermedic, była to wersja Hydrain3 Hialuro, opisywałam ją tutaj: klik! Kosmetyk zrobił na mnie dobre wrażenie, zużyłam już kilka buteleczek i oceniam go pozytywnie.

Seria Normacne Preventi o której dzisiaj mowa, przeznaczona jest dla osób posiadających skórę mieszaną, tłustą, skłonną do powstawania trądziku. Opis producenta jest krótki i konkretny, kosmetyk powinien się sprawdzić przy cerze wymagającej, skłonnej do powstawania zmian skórnych.
Opakowanie płynu jest wygodne, dzięki przezroczystej, podłużnej butelce możemy na bieżąco kontrolować zużycie kosmetyku. Sam micel ma wg mnie nieprzyjemny zapach. Czytałam kilka opinii blogerek, i niektóre z nich wspomniały, że aromat ten przypadł im do gustu. U mnie jest odwrotnie, podobnie jak w przypadku toniku z tej serii - ma jakiś taki mydlany, ogórkowy zapach, kojarzy mi się z płynem do mycia naczyń. Nie jest drażniący i na szczęście zdaje się być ulotny, dlatego mimo wszystko użytkowanie nie sprawia mi większych problemów. Ważniejszym jest dla mnie fakt, że płyn nie lepi się w kontakcie ze skórą. Nie tworzy tłustej ani śliskiej otoczki, nie pozostawia nieprzyjemnej warstwy, nie tworzy na oczach efektu widzenia 
"przez mgłę". Z racji dość wysokiej ceny tego produktu i faktu, że samodzielnie nie zmywa makijażu w 100%, do wstępnego demakijażu używam żelu oczyszczającego, dopiero po nim, przemywam twarz płatkiem nasączonym powyższym micelem. Zbiera zanieczyszczenia, z którymi nie poradził sobie żel. Jest kosmetykiem delikatnym, nie podrażnia cery ani powiek, nie wysusza, nie ściąga (jest bez alkoholu), nie powoduje zaczerwienienia ani pieczenia. Działa odświeżająco i antybakteryjnie za sprawą ekstraktu z rozmarynu. Nie zapycha, nie zaostrza zmian skórnych. 
Jest całkiem przyjemny, choć jego cena standardowa jest nieco zbyt wysoka, warto polować na promocje.


Skład:




Dostępność: apteki, internet, drogerie
Cena: ok. 20 zł / 200 ml




Stosujecie produkty z serii Normacne Preventi?

czwartek, 17 lipca 2014

Przesyłka od Clareny

Kojarzycie markę Clarena? Na samym początku istnienia mojego bloga opisywałam ich krem pod oczy, a także całkiem niedawno dwa produkty: do stóp i rąk (z majowego ShinyBoxa: klik!). Wczoraj odwiedził mnie kurier z kolejnym kosmetykiem. Ten egzemplarz trafił do mnie za pośrednictwem współpracy, dlatego dzisiaj chciałabym Wam go nakreślić i wspomnieć o rozpoczęciu testów.



Przesyłka od Clareny





Linia Hyaluron 3D, z której pochodzi mój kosmetyk składa się obecnie z 7 produktów, są to ultra-nawilżające produkty z trzema rodzajami kwasu hialuronowego. Do wyboru mamy mleczko do demakijażu, nawilżający tonik, maska, koktajl, koncentrat, krem bądź elixir. Po przeczytaniu opisu każdego z nich, zdecydowałam się na przetestowanie tego ostatniego.




Kosmetyk przeznaczony jest dla intensywnej kuracji skóry suchej, przesuszonej, łuszczącej się, jak i również dojrzałej. Sekretem działania elixiru jest połączenie siły działania cząsteczek kwasu hialuronowego o różnej wielkości i zdolnościach penetracyjnych. Kwas w formie żelu hialuronowego znam od dawien dawna, stosuję go w mojej naturalnej pielęgnacji dlatego cieszę się, że kosmetyk Clareny oparty jest właśnie na tym składniku. Producent obiecuje maksymalne i długotrwałe nawilżenie, napięcie oraz wygładzenie skóry.

Dokładne informacje na temat tego elixiru znajdziecie na stronie Producenta: klik! Odsyłam Was właśnie tam, a za jakiś czas przedstawię swoją opinię na jego temat na blogu, już dzisiaj zamierzam wypróbować go po raz pierwszy, jestem ciekawa czy zdoła spełnić oczekiwania mojej cery - problematycznej, przesuszonej, intensywnie łuszczącej się za sprawą kuracji płynem dermatologicznym. Skład wyzbyty jest popularnej i wszędobylskiej parafiny, oleju mineralnego, parabenów, mam wielką nadzieję, że produkt nie spowoduje wysypu zaskórników, będę obserwować skórę po każdorazowej aplikacji.



Używacie kosmetyków Clareny? Znacie linię Hyaluron 3D?

środa, 16 lipca 2014

WYNIKI

Zapraszam na wyniki konkursu z SammyDress. Do wygrania była karta podarunkowa o wartości 20$, Zwycięzca może przeznaczyć tę kwotę na dowolnie wybrane rzeczy z internetowego sklepu. W ciągu dwóch tygodni w zabawie wzięło udział 112 osób. Żałuję, że nie mogę obdarować większej ilości osób.



Maszyna losująca wybrała:




Moja Droga, gratuluję! Na podany przez Ciebie adres mejlowy przesyłam informację o wygranej i proszę o wiadomość zwrotną. Dopiero po Twojej odpowiedzi, prześlę Ci unikalny kod zniżkowy, dzięki któremu będziesz mogła złożyć nieodpłatne zamówienie w sklepie. 




Dziękuję Wam za wzięcie udziału w zabawie i zapraszam do kolejnych rozdań!

wtorek, 15 lipca 2014

ShinyBox 2nd Anniversary - garść recenzji

ShinyBox w czerwcu świętował swoje drugie urodziny. Otrzymałyśmy pudełko bogate w różnorodne produkty. Czas na mini-recenzje poszczególnych pozycji.


ShinyBox 2nd Anniversary - garść recenzji






1. Organique, Peeling Solny Guarana




Początkowo po rozpakowaniu peelingu z folii, miałam wrażenie, że dostałam jakiś felerny egzemplarz. Kosmetyk był płynny, rozwarstwiony, na powierzchni pływała warstwa oleju. Przeczytałam na opakowaniu, że to ostatnie jest dopuszczalne za sprawą naturalnego składu, upewniłam się też wysyłając zapytanie do ShinyBoxa - zapewnili mnie, że jest ok, tak ma być. Zapach i opakowanie produktu przypadły mi do gustu, nie podoba mi się jednak ta konsystencja, nigdy wcześniej się z taką nie spotkałam, zwykle trafiałam na zwarte peelingi, a tutaj właściwie przed każdym użyciem musiałam wymieszać produkt drewnianą szpatułką. Nie mniej jednak kosmetyk dobrze złuszcza i masuje naskórek, ja stosowałam go na suchą skórę. Peeling pozostawia lekko tłustawą otoczkę (za sprawą masła shea), skóra jest nawilżona i natłuszczona. Ogólnie nie lubię tej otoczki, ale w tym wypadku wybaczam - naturalny skład tego peelingu bardzo do mnie przemawia.



2. Marion, Serum do włosów narażonych na działanie wysokiej temperatury




Nie liczyłam po nim zbyt wiele, może dlatego, że nie przepadam za marką Marion, do tej pory nie znalazłam pośród ich kosmetyków, czegoś co mogłabym polecić drugiej osobie. Serum używam głównie do zabezpieczania końcówek zawsze przed potraktowaniem ich prostownicą. Produkt nie obciąża włosów, nie powoduje szybszego przetłuszczania, wygładza. Wydaje mi się, że spełnia obietnice producenta, z tym, że jest to produkt oparty na silikonach a ja za takimi nie przepadam. Kosztuje w granicy 10 zł, więc nie jest to majątek.


3. Etre Belle, Maseczka kolagenowa w kremie




Tej maseczki nie używałam. Po pierwsze mam obecnie otwarte trzy inne, a po drugie - ze względu na moją problematyczną cerę nie odpowiada mi jej skład. Kosmetyk powędrował jako prezent dla mojej Mamy, która wspominała, że jest zadowolona z jej działania. :-)


4. Syis, Gąbeczka Make-up Blender  




Bardzo ucieszyłam się na możliwość przetestowania jajeczka stworzonego na wzór popularnego BeautyBlendera. Dotychczas z powodzeniem używałam pędzli do makijażu, mam ich na prawdę sporo. Służą mi, ładnie rozprowadzają kosmetyki, czyszczenie jest proste.
Jajeczka używam do nakładania produktów mineralnych. Na mokro - o dziwo nie sprawdza się. Gąbka faktycznie podwaja swoją objętość, ale nakładanie podkładu jest katorgą, efekt krycia nie jest taki sam jak przy nałożeniu ich bez użycia wody bądź zwilżonym pędzlem. Nakładanie minerałów suchym jajeczkiem spodobało mi się, podkład ładnie wtapia się w skórę, czubek dobrze aplikuje kosmetyk pod oczami. Nie mniej jednak mam wrażenie, że ten sam efekt uzyskałabym przy użyciu zwykłej gąbki do makijażu. Proces aplikacji jest też dłuższy niż przy używaniu pędzli, do tego dochodzi średnio wygodne mycie. Popróbuję jeszcze, bo doszły mnie słuchy od innych użytkowniczek, że jajeczko dobrze współgra z minerałami. Próbowałam co prawda na różne sposoby, ale pokombinuję jeszcze, może coś z tego wyjdzie.
Początkowo byłam bardziej zadowolona, w międzyczasie trochę zmieniłam zdanie na jego temat. Uważam też, że nie jest warte swojej regularnej ceny (50 zł).



5.  Sylveco, Ochronna pomadka do ust




Co tu dużo mówić. :-) Kolejny bardzo dobry produkt od Sylveco. Pomadka ochronna połączona z peelingiem cukrowym - strzał w dziesiątkę. Ja sama mało kiedy pamiętam o złuszczaniu naskórka ust, a ten kosmetyk sprawia, że za sprawą jednej aplikacji mamy nawilżone, natłuszczone i wygładzone wargi. Pomadka ma naturalny skład, delikatny smak i zapach. Sztyft jest twardy i do tej pory nie złamał się. Warto się w nią zaopatrzyć.


6. Aflofarm, Mosquiterum Ochronny spray do ciała




U niektórych z Was kosmetyk ten wywołał dość negatywne emocje, a ja cieszę się, że trafił do mojego pudełka. Lubię spędzać czas pośród przyrody. Latem lasy, parki, okolice rzek są zwykle wręcz zaatakowane przez komary, które wyjątkowo lubią na mnie polować. Nie obejdzie się bez tego typu produktu. Mosquiterum ma delikatny zapach i faktycznie odstrasza czyhające w powietrzu owady. Nie podrażnia skóry, nie powoduje pieczenia. Mam zastrzeżenie jedynie do dozownika, podczas aplikowania, produkt wylewa się z opakowania i ocieka po butelce. Szkoda, że trafił mi się taki egzemplarz.


7. Dove, Antyperspirant Invisible Dry Anti-white Marks 




Kolejny produkt, który większość z Was nie ucieszył. Przyznaję - trzeci antyperspirant pod rząd w pudełku urodowym to lekka przesada. Wiadomo - przyda się, ale zamiast niego chętnie ujrzałabym jakąś kolorówkę, czy inną pielęgnację. Wg mnie tej spray jest przeciętny. Słabo radzi sobie z ochroną przed poceniem, dużo bardziej spodobała mi się Rexona z poprzedniego pudełka (w zasadzie uważam, że jest rewelacyjna i na pewno kupię drugie opakowanie).




Mam dla Was zniżkę 10%.
Chcecie zgarnąć najnowsze, lipcowe pudełko za 44 zł, wysyłka kurierem gratis?  
Proszę, oto specjalny kod zniżkowy: MLC10    

Wejdź na stronę: klik! wybierz "zamów teraz" w procesie zamówienia wpisz powyższy kod.





Co sądzicie o urodzinowej zawartości?

poniedziałek, 14 lipca 2014

Annabelle Minerals: podkłady mineralne - Natural Fairest i Golden Fairest

Na blogu pokazywałam Wam już cienie, róże i korektor Annabelle Minerals, na koniec zostawiłam podkłady. Marka obecnie posiada trzy różne formuły tych kosmetyków, mianowicie: rozświetlającą, matującą, kryjącą. Poniższa recenzja traktować będzie o dwóch ostatnich.



Annabelle Minerals, podkłady mineralne - 
Natural Fairest i Golden Fairest






Opakowanie:  

Przedstawione na zdjęciach opakowania to testery zawierające 1 gram produktu. Są wypełnione niemal po brzegi. Słoiczki są przezroczyste, wytrzymałe, posiadają nakrętki, nic się nie wysypuje. Szkoda, że nie mają zasłonek z sitkiem - ułatwiłoby to aplikację. Pełnowymiarowe opakowania zawierają 4 i 10 g produktu, posiadają czarne nakrętki z logo firmy, w ich przypadku producent zadbał o obecność wygodnych sitek.

Konsystencja: 

Sypka, lekka, nie pyli się podczas aplikacji. Proszek jest dobrze zmielony.

 Zapach/kolor: 

Podobnie jak w przypadku pozostałych produktów tej marki, podkłady również są bezzapachowe. Dzisiaj opisuję trzy produkty, formuła kryjąca: Golden Fairest i Natural Fairest i matująca: Natural Fairest.




Już wiele razy wspominałam na łamach bloga, że moja przygoda z minerałami rozpoczęła się kilka lat temu i przez ten czas miałam do czynienia z wieloma markami kosmetycznymi. Wypróbowywałam na własnej skórze różne formuły, składy, kolory. Z jednych byłam zadowolona bardziej, z innych mniej. Początki nie były łatwe, musiałam odnaleźć swój sposób na aplikację produktu. Kombinowałam jak się dało, używałam różnych pędzli, jako bazę nakładałam filtry, kremy, serum, różne mieszanki, zdarzało się, że na niektórych podkład po prostu spływał w czasie upałów (!). Chciałam dojść do perfekcji gdyż zależało mi, aby odciąć się od tradycyjnych podkładów na rzecz tych naturalnych, sproszkowanych.
Minerały służą mojej skórze, nie da się tego ukryć, używam ich przez okrągły rok. Są lekkie, nie zapychają porów, dość szybko dało się zaobserwować, że cera lepiej czuje się po zmianie kosmetyków do makijażu.

Annabelle Minerals ma dość rozbudowaną gamę kolorystyczną. Tak jak wspomniałam, składa się z trzech formuł (kryjąca, matująca, rozświetlająca) i jest podzielona na poszczególne grupy odcieni: Natural, Beige, Golden. Nie ma problemu ze znalezieniem odpowiedniego koloru dla jasnej karnacji (z czym niestety borykamy się wchodząc do drogerii przeglądając podkłady tradycyjne). 

Konsystencja produktów jest sypka, konkretniejsza w przypadku formuły kryjącej, lżejsza w przypadku matującej. Minerały te są dobrze zmielone, nie pylą podczas aplikacji. Do ich nakładania używam głównie pędzli typu flat top, nieco rzadziej kabuki. Zdarza mi się nakładać je na mokro, w tym celu zraszam pędzel niewielką ilością wody termalnej bądź hydrolatem.

Mam cerę mieszaną, z przebarwieniami i niedoskonałościami. Zwykle sięgam po podkłady kryjące - tak też uczyniłam tym razem. Matującą wybrałam dla porównania, a także w celu sprawdzenia jak sprawuje się w roli korektora gdyż nauczona doświadczeniem wiem, że minerały są wielozadaniowe i świetnie sprawdzają się użyte także w innych celach niż ten opisany na opakowaniu.
Aby minerały ładnie prezentowały się na skórze musimy pamiętać o odpowiednim nawilżeniu i o regularnym wykonywaniu peelingów. Proszki lubią podkreślać suche skórki, choć w przypadku Annabelle Minerals i tak uważam, że nie jest najgorzej, najważniejsze jest odpowiednie nałożenie podkładu.
Formuła kryjąca bardzo dobrze radzi sobie z ukryciem niedoskonałości. Jeśli miałabym określić jej moc to powiedziałabym, że krycie można stopniować od średniego aż po pełne. Matująca zaś pokrywa niedoskonałości słabiej, za to lepiej sprawuje się pod kątem utrzymywania skóry wolnej od błysku.
Podkłady są lekkie, pozwalają oddychać skórze. Nie zapychają, dają ładne wykończenie. Wystarczy niewielka ilość proszku aby pokryć całą twarz. Pamiętajcie, że lepiej nałożyć kilka cienkich warstw, niż jedną-dwie grubsze gdyż łatwo o uwidocznienie porów, zmarszczek, nierówności. Podkłady nie ciemnieją w ciągu dnia, nie ma też problemu z nieestetycznym rolowaniem. Ścierają się delikatnie, przypudrowane mogą wytrzymać na prawdę wiele godzin (do scalenia makijażu, używam wody termalnej bądź naturalnej, kwiatowej).

Do tego konkurencyjna cena. Annabelle Minerals ma jedne z najtańszych podkładów dostępnych w naszym kraju. Jestem bardzo zadowolona z ich jakości i chętnie polecam innym osobom, które mają problem z odnalezieniem idealnego kosmetyku do makijażu - warto spróbować.





Dostępność: strona producenta Annabelle Minerals klik!
Cena: 4 g / 30 zł, 10 g / 50 zł



Znacie podkłady Annabelle Minerals? :-)

środa, 9 lipca 2014

Annabelle Minerals: Korektor mineralny w odcieniu Medium

Ostatnio było o różach mineralnych, tym razem notka o korektorze. Annabelle Minerals posiada w ofercie trzy odcienie: Light, Medium, Dark. Dla siebie wybrałam ten o pośrednim kolorze, wydawało mi się, że pierwszy z gamy kolorystycznej może być jednak nieco zbyt jasny.


Annabelle Minerals, 
Korektor mineralny w odcieniu Medium







Opakowanie:

Pełnowymiarowy korektor przedstawiony na zdjęciach znajduje się w słoiczku, które posiada dozownik w formie zakręcanego sitka. Pojemność: 4 g. W sprzedaży występuje jeszcze w formie testera w przezroczystym plastikowym opakowaniu o pojemności 1g.

Konsystencja:

Sypka, lekka, nie pyli się podczas aplikacji. Proszek jest dobrze zmielony.

Zapach/Kolor/Skład:

Podobnie jak w przypadku pozostałych produktów tej marki, korektory również są bezzapachowe. Dzisiaj opisuję kolor Medium. Skład podany na opakowaniu.





Wybrałam odcień Medium mimo że to Light polecany jest przez Producenta dla posiadaczek bladej cery, dla której odpowiednimi podkładami są te z najjaśniejszej gamy kolorystycznej. Mimo to, wydaje mi się, że wybrany przeze mnie korektor dobrze współgra z podkładem (Fairest), nie mam problemu z jego zakryciem, nie jest widoczny spod pełnego makijażu. Light ma w sobie zielony pigment, a taki korektor mam już w swoim posiadaniu, chciałam spróbować typowo beżowego odcienia, który pomógłby ukryć niedoskonałości mojej cery.

Korektor nakładam w dwojaki sposób. Na początku staram się ujednolicić kolor mojej cery poprzez nałożenie cienkiej warstwy korektora na całą buzię - dokładanie tak samo, jak w przypadku podkładu mineralnego. Następnie małym pędzelkiem, jest to najczęściej któryś z moich egzemplarzy z Everyday Minerals bądź Lancrone (ostatnio próbowałam też różowego jajeczka z Syis) nakładam produkt na pojedyncze, widoczne jeszcze zaczerwienienia potrądzikowe. Kosmetyk łatwo rozprowadza się na skórze i ładnie wtapia w jej koloryt. Jest jasny, ma beżową pigmentację, nie posiada różowych tonów. Ładnie neutralizuje moje zaczerwienienia, radzi sobie także pod oczami.
Korektor dobrze trzyma się skóry, nie ściera się w ciągu dnia o ile nie grzebiemy przy twarzy rękami. Aby utrwalić makijaż warto go później przypudrować jakimś naturalnym produktem (polecam bambus).
Produkt nie ciemnieje w ciągu dnia, nie zapycha, ma naturalny skład. Wieczorem łatwo zmyć go wraz z pozostałym makijażem przy pomocy ulubionego produktu do demakijażu.
Podobnie jak w przypadku pozostałych minerałów - jest bardzo wydajny i lekki, nie czuć go na twarzy.


Moja wskazówka!

Wiele z Was pisze, że korektory sypkie nie nadają się u Was na okolice oczu, że zamiast tuszować - podkreślają znajdujące się tam załamania czy drobne zmarszczki mimiczne. Jeżeli nie pomaga zmniejszenie ilości nakładanego produktu, to w celu poprawy efektu możecie wypróbować patent, który ja czasami stosuję. Przyda się Wam lekki, delikatny krem nawilżający, najlepiej ten, którego używacie na co dzień pod oczy. Spróbujcie wymieszać na zewnętrznej części dłoni niewielką ilość kremu wraz z korektorem, uzyskacie wtedy produkt o odpowiedniej konsystencji i bardzo dobrej wchłanialności, który można łatwo wklepać w okolice oczu. Korektor nie straci swoich właściwości o ile nie przesadzicie z ilością kremu, trzeba metodą prób i błędów wyważyć jakie proporcje będą dla Was odpowiednie.





Dostępność: Annabelle Minerals: klik!
Cena: 30 zł / 4 g




Stosujecie korektory w 100% mineralne?

wtorek, 8 lipca 2014

Zamówienie z DressLily

Tym razem będzie bardzo krótko, chciałam pokazać Wam efekt mojego niewielkiego zamówienia z internetowego sklepu DressLily. Kiedy pisałam na Facebooku, że przeglądam ich stronę w celu wyboru jakiegoś ciuszka, dostałam od jednej z Was wiadomość, abym w momencie otrzymania przesyłki opisała jakość ubrań, a także przebieg zamówienia.



Zamówienie z DressLily



 (zdjęcie z Dresslily)



(zdjęcie z Dresslily)



Zdjęcia na szybko, nie miałam ostatnio za bardzo czasu pstryknąć czegoś konkretniejszego.

Bluzka z motywem kwiatowym wpadła mi w oko od pierwszego momentu, kiedy zobaczyłam ją na stronie. W tym roku mam jakiegoś bzika na punkcie powyższego wzoru, kupiłam kwieciste legginsy, bluzę, bransoletkę i jeszcze mi mało. :-)
Model przedstawiony na zdjęciu jest w rozmiarze S, wymiary zgadzają się z tymi podanymi na stronie. Koszulka z tyłu jest cała biała i posiada nieduży, ozdobny zamek. Z przodu nie prześwituje (na co wskazywałoby sklepowe zdjęcie). Ogólnie jestem z niej zadowolona, fajnie wygląda luźno włożona w dżinsowe spodenki. Jest wykonana z łączonych materiałów i w zasadzie do tego mogłabym się przyczepić gdyż przednia część jest sztuczna, śliska, wolałabym aby była to bawełna. Jej obecny koszt to 17,17$ : klik!. Nie uważam aby była warta tej ceny. Warto obserwować interesujące nas rzeczy, bo niekiedy zdarzają się kilkugodzinne, a nawet kilkudniowe, spore obniżki cen danych produktów.

Granatowy top okazał się dla mnie za mały i nie do końca odpowiada zdjęciom ukazanym na stronie sklepu. W rzeczywistości ma mniejsze wycięcie na plecach i jest krótsza. Podarowałam ją młodszej siostrze, która na co dzień nosi rozmiar XS. Materiał jest sztuczny (!), ale przewiewny. Bardzo podoba mi się ten chabrowy kolor. Bluzka kosztowała 6,77$: klik!

Wysyłka przy wyborze tych dwóch konkretnych ciuszków była darmowa. Zamówienie zostało szybko skompletowane, dotarło do mnie po 11 dniach roboczych. Obie rzeczy były dobrze zabezpieczone.



Zamawiałyście z internetowego DressLily?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...