czwartek, 29 listopada 2012

Peeling z pestek malin

Wiele z Was oczekuje od peelingu naprawdę mocnego ścierania naskórka. Wiem to, bo obserwuję komentarze pod notkami z recenzjami takich kosmetyków - zwykle piszecie, że lubicie porządne zdzieraki, a słabe Was rozczarowują.
Pokażę Wam dzisiaj prawdziwego killera. ;-)


Peeling z pestek malin


(źródło zjęcia: klik!)


Peeling z pestek malin gruboziarnisty powstaje w wyniku wysuszenia ziaren, a następnie ich zmielenia. Jest to peeling mechaniczny pozwalający usuwać martwe komórki oraz poprawić koloryt skóry. Po zastosowaniu peelingu skóra staje się gładka, jędrna i odświeżona. Peeling poprawia mikrokrążenie oraz dotlenia skórę i ułatwia usuwanie toksyn. Peelingi dostarczają także skórze cennych witamin, kwasów owocowych i kwasów tłuszczowych.



Drobinki w kolorze brązowym, konsystencja sucha. Moje opakowanie to próbka 20g (starczy spokojnie na kilkanaście użyć).


Peeling od dłuższego czasu grzał miejsce kosmetyczki, dopiero niedawno po niego sięgnęłam. Szukacie prawdziwego zdzieraka? Jeśli tak to mogę polecić Wam ten półprodukt. Jeżeli chodzi o skórę nóg sporządzam go w następujący, banalny sposób: trochę peelingu mieszam z wybranym balsamem bądź masłem do ciała i masuję tym skórę. Efekt rewelacyjny. Masaż jest odczuwalny, a drobinki sprawiają, że skóra jest gładka, miła w dotyku, dobrze przyjmuje kosmetyki pielęgnujące. Wyczytałam również, że peeling z pestek malin oprócz ścierania naskórka jest także surowcem dostarczajacym wiele składników czynnych (antocyjany, witaminy, kwasy owocowe i inne). 

Sporządzenie produktu z użyciem peelingu z malin jest bardzo dowolne. To z czym go połączymy zależy tylko od nas. Jeżeli chodzi o usuwanie martwego naskórka cery polecane jest mieszanie z wodą mineralną, kwasem hialuronowym, olejami, glinkami, ekstraktami, wyciągami. Składników dodajmy w takiej ilości aby nasz kosmetyk miał konsystencję gęstej papki. Masaż wykonuję parę minut, po czym zmywam produkt wodą.
Ja za każdym razem przed aplikacją przygotowuję swój peeling na nowo, ale jeśli macie chęć zrobić sobie trochę takiego kosmetyku na zapas i trzymać w buteleczce - nie ma problemu. Pamiętajcie wtedy o dodaniu konserwantu który przedłuży żywotność papki.
Nie polecam osobom z cerą wrażliwą.




Peeling z pestek malin wymieszany z balsamem


Plusy:
+ naprawdę mocny zdzierak
+ łatwość użycia
+ wygładza
+ ściera wierzchnią warstwę naskórka
+ dostarcza skórze składników aktywnych
+ nie rani skóry
+ same decydujemy o składzie naszego peelingu
+ można dodać go właściwie do wszystkiego
+ cena

Minusy:
jeżeli ktoś lubi mocne zdzieraki to raczej nie znajdzie w tym produkcie minusów. ;-)



Dostępność: sklepy z półpropduktami, np. e-naturalne.pl
Cena:  różnie ok. 7 zł / 100g



A Wy? Macie już za sobą samodzielne sporządzenie peelingu? :-) To nic trudnego!

wtorek, 27 listopada 2012

Prodykty naturalne ze sklepiku SmykuSmyka.

Jakiś czas temu chwaliłam się Wam dwoma kosmetykami, które otrzymałam od jednej z blogerek, która prowadzi na swojej stronce sklepik. Patrycja produkuje kosmetyki pielęgnujące sama w domu! :-) W moje ręce wpadł balsam do ciała i mały balsamik do ust.


Balsam do ciała o zapachu kawy
Balsam do ust o zapachu kokosa




Oba produkty ładnie, starannie zapakowane i opisane. Na karteczkach znajduje się pełny skład, w 100% naturalny. :-)

Balsam babeczkowy

Skład: wosk pszczeli, masło kakaowe, masło shea, olej kokosowy, oliwa z oliwek, olej ze słodkich migdałów, olejek zapachowy, witamina E.





Kosmetyk otrzymujemy w formie babeczki, kształt ten umożliwia mi łatwą aplikację, dobrze leży w dłoni. Balsam zwartą konsystencję, która po zetknięciu z ciepłem skóry rozpuszcza się. Zapach opisałabym jako  dość nietypowa wersja kawy z mlekiem. A teraz uwaga: o działaniu będę rozpisywać się w samych superlatywach. :-) Spodziewałam się, że to będzie dobry produkt, bo skład ma świetny, w 100% naturalny, nie zawiera żadnych chemicznych ulepszaczy i wiecie co? Nie zawiodłam się. Balsam świetnie natłuszcza i nawilża ciało, gładko sunie po skórze. Skóra dzięki niemu jest miła w dotyku. A efekty nie są krótkotrwałe jak w przypadku wielu drogeryjnych produktów . Pozostawia powłoczkę, ale nie jest ona klejąca. Po spaniu, jeszcze rano wyczuwam kawowy zapach tego balsamu. Wydajność średnia.
Obecnie możemy wybierać spośród aż 21 wersji zapachów owego kosmetyku, dostępne są m.in.: mięta, cynamon, zielona herbata, truskawka, jabłecznik, poziomka itp.
Za babeczkę o gramaturze +/- 60 g zapłacimy 15 zł. Link do zamówienia: klik!



Balsam serduszko

Skład: wosk pszczeli, masło kakaowe, masło shea, olej kokosowy, oliwa, z oliwek, olej ze słodkich migdałów, olejek zapachowy, witamina E, wazelina






Serduszowy balsam otrzymujemy tak samo ładnie i starannie zapakowany jak babeczkowy, tutaj także znajduje się załączona karteczka ze składem. Konsystencja zwarta, podczas aplikacji, w kontakcie ze skórą ust topi się, dzięki temu ładnie rozprowadza się na wargach. Moja wersja (ma ok. 7 ml) pięknie pachnie kokosem. Jeśli chodzi o działanie to podobnie jak w przypadku balsamu babeczkowego jestem tym produktem wprost oczarowana. :-) Ładnie natłuszcza i nawilża usta, likwiduje suche skórki i nie jest to działanie krótkotrwałe. Balsam nie znika po chwili z ust jak w przypadku niektórych pomadek drogeryjnych. Sprawia, że skóra pokrywa się delikatnym blaskiem. Jeżeli mam się doszukiwać w nim wad, to jest tylko jedna - to że muszę aplikować ten balsam palcem. Wolałabym wersję w sztyfcie. ;-) Do wyboru mamy 9 zapachów m.in.: miodowy, korzenny, zielone jabłuszko, czekolada. 

Obecnie w sprzedaży Patrycja ma większe balsamy niż ten który opisuję. Mają gramaturę aż +/- 16 ml i kosztują tylko 7 zł. Link do sklepiku Patrycji: klik! 



Oba produkty bardzo przypadły mi do gustu. Rewelacyjne działanie i naturalny skład sprawiają, że warto zainteresować się takimi produktami. :-)


Znacie produkty SmykuSmyka? :-)

niedziela, 25 listopada 2012

Zakupy

Dzisiaj taki luźny post zakupowy. W ostatnich dniach przyszły do mnie ciuszki kliknięte na Allegro, przed momentem wróciłam z łupami z Rossmanna.



Na początek sweterki, tego o tej porze roku nigdy za wiele. Nawet fakt, że w zeszłym tygodniu kupiłam beżowy w Reserved nie przeszkodziło mi w zakupie kolejnych. I tak mam jeszcze w planie upolować jeszcze co najmniej dwa. ;-) Sweterki są miękkie w dotyku i fajnie się prezentują, jestem z nich zadowolona. Brązowy i morelowy, oba mają ten sam wzór. 39,99 zł sztuka + przesyłka.




Marynarka z Mosquito. Polowałam na nią od dawna, ale trochę szkoda było mi na nią pieniędzy, kosztowała coś około 100 zł. Trafiłam jednak na aukcję gdzie jedna z blogerek pozbywała się niektórych ciuszków ze swojej garderoby tym samym zapłaciłam za nią tylko 41 zł (już z wysyłką).





Spodnie z Reserved. Przyznam szczerze, że w tym roku bardzo ale to bardzo polubiłam ten sklep i zawsze kiedy tylko przechodzę obok to do niego zaglądam. Wiele rzeczy w moim guście. :-) Spodnie kupiłam ze zniżką, w zeszły weekend Magnolii można było trafić w niektórych sklepach na fajne promocje. Cena standardowa 89,99 zł, a ze zniżką zapłaciłam 71,99 zł.



W Rossmannie kupiłam to co obecnie potrzebowałam najpilniej, ale mam zamiar jeszcze w przyszłym tygodniu upolować coś z kolorówki. Co prawda po namyśle nic konkretnego nie potrzebuję, ale aż szkoda nie skorzystać z tej promocji -40%. Sama nie wiem co jeszcze dokupić, może doradzicie? :-)
Dzisiaj padło na:

- Lakier do włosów Wella (CND 8,39 zł)
- Lady Speed Stick, Gel (jest w promocji, coś koło 6,50 zł)
- Podkład Bourjois 123 Perfect, wzięłam na próbę, dawno nie używałam drogeryjnych podkładów, ale na zimę przyda się mieć zamiennik dla minerałów ( 49,99 zł, a ze zniżką 29,99 zł)
- Czarna kredka do oczu, Lovely (3,99 zł a ze zniżką 2,39 zł)
- Fluo Top Cat z Wibo (4,74 zł, a w promocji 3,39 zł)




I w ramach wygrania konkursu dotarły do mnie 3 produkty od Perfecty, mianowicie:


- Masło czekolada + olejek kokosowy, z serii SPA
- Peeling cukrowy czekolada + olejek kokosowy, z serii SPA
- Zmiękczająca maska-serum do stóp, z serii SPA




Chyba niczego nie przeoczyłam. :-) A jak Wy? Szalejecie z zakupami? Może doradzicie co warto kupić obecnie w Rossmannie z kolorówki? W sumie wszystko mam, ale tak jak wspomniałam wcześniej - aż szkoda nie korzystać z takiej oferty. ;-)

sobota, 24 listopada 2012

Farmona: Tutti Frutti peeling cukrowy do ciała Mango & Brzoskwinia

Peelingów do ciała używam z wielką chęcią. Peelingów do twarzy - cały czas nie. Mimo, że od mojej kuracji minęło już sporo czasu (4 miesiące), a skóra wróciła już dawno do normalności, to zamierzam odczekać przepisowe 6 miesięcy zanim zacznę tak mocno w nią ingerować.

Dzisiaj zajmę się peeligiem Farmony, z którym pewnie nieraz już się spotkałyście.


Tutti Frutti
peeling cukrowy do ciała Mango & Brzoskwinia






Opis producenta:


Cukrowy peeling do ciała Tutti Frutti zawiera fitoendorfiny z owoców noni- cząsteczki szczęścia, które wprowadzają w doskonały nastrój, stymulują pozytywną energię, radość i chęć do działania.

Dzięki zawartości
masła karite i czerwonych kapsułek z witaminą E głęboko nawilża, odżywia i ujędrnia, sprawiając że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie. Kryształki cukru usuwają martwy naskórek i idealnie wygładzają ciało, a owoce noni rosnące na bajecznych, przepełnionych słońcem wyspach Polinezji zwiększają wydzielanie endorfin, pozwalając cieszyć się wspaniałym nastrojem i pełnią szczęścia.
Cukrowy peeling myje, delikatnie natłuszcza i odżywia skórę, dzięki czemu nie jest konieczne używanie balsamu.


Duży słoik mieści 300 g produktu, który został dodatkowo zabepieczony sreberkiem. Pachnie bardzo przyjemnie. Konsystencja zwarta, niesucha, zawiera dużo cukrowych drobinek.





Wygodne opakowanie, kosmetyk wydobywam z łatwością dzięki szerokiemu otworkowi słoika. Pięknie pachnie (słodki / owocowy aromat utrzymujący się jeszcze po zakończonej kąpieli), używa się go przyjemnie i łatwo. Ma ładne i praktyczne opakowanie. Konsystencja zwarta, jakby mokra, łatwo rozsmarowuje się na skórze, nie powoduje podrażnienia czy uszkodzenia. Produkt delikatnie natłuszcza, faktycznie po kąpieli nie muszę używać balsamu. Peeling oceniam jako średniej ostrości zdzierak. Drobinek jest dużo, są w zasadzie ostre i grube, ale dość szybko gdzieś znikają podczas masażu ciała. Niemniej jednak po użyciu tego peelingu czuję, że skóra jest gładsza i niewysuszona, natłuszczona.
Produkt mimo dużej pojemności jest średnio wydajny.



Skład:

Sugar, Sodium Chloride, Isopropyl Myristate, Paraffinum Liquidum, Caprylic/Capric Triglyceride, Cera Alba, Glyceryl Dibehenate, Tribehenin, Glyceryl Behenate, Parfum, Butyrospermum Parkii, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, PEG-4, Glycerin, Agar, Alginic Acid, Polysorbate-20, Tocopheryl Acetate, Isobutylparaben, CI 73360, Morinda Citrifolia Fruit Extract, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, CI 19140, CI 16255, BHA.








Plusy:
+ solidne, wygodne opakowanie
+ pojemność
+ zapach
+ nie podrażnia ani nie szkodzi skórze
+ natłuszcza, wygładza
+ delikatnie złuszcza
+ nie wysusza
+ brak konieczności użycia balsamu po kąpieli


Minusy:
- parabeny, parafina
- drobinki dość szybko się rozpuszczają
- średnio wydajny


Dostępność: drogerie, markety
Cena: ok. 11 zł / 300 g



* peeling otrzymałam w ramach współpracy z Agencją Werner i Wspólnicy




Mimo znalezienia minusów mogę Wam go polecić, jeśli oczywiście nie zależy Wam na silnym zdzieraku. Pięknie pachnie i fajnie działa, skóra jest wygładzona, niepodrażniona, niewysuszona. 
Znacie go? Jaki jest Wasz ulubiony peeling do ciała? :-)

środa, 21 listopada 2012

ALVERDE: Glanz-Spülung Zitronenblüte Aprikose (wygładzająca odżywka morela - kwiat cytryny)

Produkty Alverde są dla mnie nowością. Choć słyszałam i czytałam o nich do tej pory wiele, sama nie miałam okazji ich poużywać. Jednak dzięki wygranej w konkursie mogę przetestować kilka niemieckich produktów. :-)
Dzisiaj o odżywce do włosów, pozbawionej silikonów, o fajnym zapachu:


ALVERDE
Glanz-Spülung Zitronenblüte Aprikose





Opis producenta:

Odżywka z wyciągiem z kwiatu cytryny i moreli nadaje włosom połysk, dodatkowo poprzez zrównoważone naturalne czynniki nawilżające pozostawia włosy jedwabiście gładkie. Idealna do wszystkich rodzajów włosów.

Wmasować w mokre włosy i pozostawić do wchłonięcia. Dokładnie spłukać. Aby wzmocnić pozytywne działanie stosować razem z wygładzającym szamponem z tej serii. 


Produkt przebadany dermatologicznie, bez konserwantów, silikonów, olejów mineralnych, emulgatorów PEG, oparty na roślinnych składnikach z kontrolowanych upraw.



Odżywka znajduje się w stojącym opakowaniu, wykonanym z plastiku. Otwór przez który dozujemy produkt jest odpowiedni. Zapach przyjemny. Kolor biały. Konsystencja nielejąca się, nie jest też bardzo gęsta. Opakowanie 200 ml.




Samo użytkowanie tej odżywki jest bardzo przyjemne, a to za sprawą fajnego zapachu i odpowiedniej konsystencji, która z łatwością rozprowdza się na włosach. Po dokładnym spłukaniu, włosy rozczesują się z łatwością. Przed opisaniem jej działania zatrzymam się jeszcze na moment przy składzie, który jest godny zauważenia. W tej odżywce nie znajdziemy silikonów, które obciążają włosy. Pozbawiony jest również olejów mineralnych, konserwantów, sztucznych substancji zapachowych czy barwników. Pełny skład wkleję poniżej, znajdziemy w nim składniki roślinne pochodzące z kontrolowanych upraw (np. ekstrakt z moreli i kwiatu cytrynowego). Czas na działanie. Następnego dnia po przebudzeniu dostrzegam: włosy są gładkie i miłe w dotyku, nie są napuszone ani obciążone. Dobrze służy mi (włosy przetłuszczające się, długie, grube, proste), a także siostrze (włosy zniszczone z suchymi końcówkami, pół długie, proste). 
Myślę, że fajnie pielęgnuje włosy, ciężko mi stwierdzić jak to jest z tym nawilżeniem, ale z pewnością nie zaobserwowałam wysuszenia. Nie podrażnia skóry głowy. Jestem zadowolona z tego produktu. :-)

Skład:

Aqua, Alcohol*, Cetearyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Glycerin, Myristyl Alcohol, Glycine Soja Oil*, Sodium Lactate, Avena Sativa Extrakt*, Citrus Aurantifolia Extract*, Prunus Armeniaca Extract*, Lauroyl Sarcosine, Hydroxyethylcellulose, Parfum**, Citral**, Limonene**, Linalool**, Geraniol**, Eugenol**
* ingredients from certified organic agriculture




Plusy:
+ zapach
+ opakowanie
+ konsystencja
+ skład
+ ułatwia rozczesywanie
+ wygładza
+ nie wysusza
+ nie obciąża włosów
+ nie podrażnia skóry głowy

Minusy:
- dostępność


Dostępność: np. DM, sklepy z chemią niemiecką, internet.
Cena: na allegro ok. 15 zł / 200 ml lub za granicą ok. 2,25 €



Lubicie odżywki Alverde? :-)

poniedziałek, 19 listopada 2012

Łatwe ciasto: Biszkopt piaskowy z musem wiśniowym, kiwi i czekoladą

W zeszłym tygodniu wrzuciłam na facebooku fotkę ciasta, bardzo łatwego w przygotowaniu. Tak naprawdę było ono wielką improwizacją. Podzielę się z Wami przepisem, może którąś z Was zainspiruje do upieczenia czegoś podobnego, bo wyszło bardzo smaczne. :-)






Składniki:

Biszkopt:
- 4 jaja
- 25 dag (1 szklanka) cukru pudru
- 10 dag (ok. pół szklanki) mąki pszennej
- 10 dag (5 łyżek) mąki ziemniaczanej
- płaska łyżeczka proszku do piczenia
- cukier wanilinowy lub esencja zapachowa
- tłuszcz
- papier do formy

Reszta:
- wiśnie (bądź inne owoce) (ilość wg uznania, ja użyłam ok. 1 kilograma)
- 4 kiwi
- polewa czekoladowa
- trochę soku z cytryny




Opis przygotowania:

Biszkopt

1. Żółtka należy dokładnie utrzeć z cukrem pudrem i cukrem wanilinowym. Obok w miseczce mieszamy ze sobą obie mąki, dodajemy proszek do pieczenia - całość łączymy z żółtkami. Białka ubijamy na sztywną pianę. Następnie ciasto należy delikatnie wymieszać z pianą i wylać do przygotowanej formy. Pieczemy około 40-45 minut w umiarkowanie gorącym piekarniku. Pamiętamy, że po upieczeniu nie wyciągamy od razu placka na zewnątrz piekarnika, zostawmy go jeszcze na około 20 minut w środku.
Ostudzony bisztopt przekrawamy na pół.

Mus wiśniowy

2. Wyciągamy pestki, wiśnie wrzucamy do garnka. Na kilogram owoców dodałam 20 dag cukru (przy bardziej słodkich owocach można dodać go mniej). Taki mix gotujemy na małym ogniu aż do momentu uzyskania konsystencji przypominającej powidła. Pamiętamy o tym, że należy dość często mieszać owoce, aby nam się nie przypaliły.


Po upieczeniu biszkoptu i przygotowaniu musu

Jedną część placka skrapiamy pączem (trochę soku z cytryny rozmieszanej z przegotowaną wodą i cukrem), wykładamy cały sporządzony wcześniej mus owocowy, przykrywamy to drugą częścią biszkoptu. Drugi placek również kropimy pączem i całość wstawiamy do lodówki na około 30 minut.
Po wyciągnięciu ciasta z lodówki zalewamy jego wierzch polewą czekoladową (połową opakowania, ja miałam polewę Dr. Oetcera), następnie układamy kiwi (bądź inne owoce - wg upodobania), i wylewamy resztę polewy.
Całość wkładamy do lodówki, najlepiej na całą noc.



Miłego wieczoru! :-)

niedziela, 18 listopada 2012

Co nowego?

W czwartek dotarł do mnie nowy ShinyBox. Z braku czasu nie mogłam dodać notki wcześniej, pewnie wiele z Was dowiedziała się już o jego zawartości.



Shinybox - listopad 2012






L'Occitane
Odbudowujący szampon do włosów suchych i zniszczonych, 75 ml

 
65zł / 300ml

L'Occitane
Odbudowująca odżywka do włosów suchych i zniszczonych, 75 ml

 
65zł / 250ml





Bentley Organic
Łagodzące mleczko do ciała z Lawendą i Rumiankiem

 13zł / 50ml

Bentley Organic
Łagodzący i nawilżający żel pod prysznic

 13zł / 50ml

Bentley Organic
Łagodzące i nawilżające mydełko

 9zł / 40g






Dermedic
Maseczka aktywnie matująca Normativ

 8zł / 10g






Pudełko wypełnione zostało w całości pielęgnacją. Trochę się zawiodłam z racji braku kolorówki. Ostatnio był jedynie błyszczyk - na dodatek nie przypadł mi do gustu, a teraz sama pielęgnacja. Trzeba jednak przyznać, że nie jest ona byle jaka. Już poprzednie pudełko dowiodło, że  L'Occitane, ma świetnej jakości kosmetyki. Bentley Organic nie znam, ale opis kosmetyków brzmi bardzo kusząco, wyczytałam na ich temat m.in.:

- mydełko (bardzo ładnie pachnie): organiczne, bio, zawierające naturalne ekstrakty z aloesu, jojoby i nawendy,
- żel: 80% składników organicznych, aloes, jojoba, lawenda.
- mleczko: 90% składków organicznych, lawenda, rumianek, aloes.

Poza tymi dwoma markami w pudełku znalazł się po raz kolejny produkt Dermedic. Marka jest mi znana, lubię ją. Tym razem testować będziemy maseczkę aktywnie matującą z serii Normativ.



Na koniec pokażę Wam co testować będę dzięki uprzejmowości Pani Bożeny, Konsultantki Marizy.






Zestaw melonowy (25,90 zł), w skład którego wchodzi:

- ujędrniające masło do ciała, 200 ml
- orzeźwiający żel pod prysznic, 250 ml
- naturalna sól do kąpieli, 200 g

- krem do rąk i paznokci, nawilżający, z algami morskimi, 100 ml

- cienie do powiek, glamour line, nr 3 (10,90 zł)

- granatowy lakier do paznokci, kolor 28 (zapomniałam zrobić fotkę ale to nadrobię, 4.30 zł)

Najnowszy katalog pod adresem: klik!,
kontakt z Panią Bożeną w celu złożenia zamówienia bądź zapisania się do Marizy: klik!




Na dzisiaj tyle. Kojarzycie te kosmetyki? Których jesteście najbardziej ciekawe? :-)

sobota, 17 listopada 2012

Joanna: Naturia Body, Sól do kąpieli (gruszka)

Tego typu sole to całkiem fajne umilacze kąpieli, po które chętnie sięgam. Przetestowałam już ich całe mnóstwo. Tym razem miałam okazję używać gruszkowej wersji z serii Naturia Body, którą wygrałam w rozdaniu. :-)


Naturia Body, Sól do kąpieli

wersja o zapachu gruszki




Opis producenta: 

Sole do kąpieli Naturia body zapewniają uczucie odprężenia i doskonały relaks. Sole pochodzą z naturalnych złóż soli kamiennej, bogatych w cenne mikro i makroelementy: mangan, żelazo, wapń, potas.
Kąpiel z dodatkiem soli Naturia body pozwala zregenerować siły nawet po męczącym dniu. Przynosi ukojenie zmysłom oraz pobudza naturalne siły witalne.

Dostępne warianty zapachowe: sosna, lawenda, gruszka, truskawka, mandarynka.


Sól znajduje się w saszetkowym opakowaniu, pojemność 100g. W opakowaniu zapach intensywny około-gruszkowy, kolor lekko zielonkawy. Barwi wodę.

Skład:



Wiem, że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, ale sól nie spełniła moich oczekiwań. Dość intensywny zapach, który czuć bezpośrednio z torebki, po połączeniu z wodą nie otula przestrzeni łazienki, a przyjemny, odprężający zapach to główna rzecz jakiej wymagam od takiego produktu. :) Nie wierzę w zbawienne działanie takich drogeryjnych specyfików - nie wierzę, że nawilżą, jakoś wyjątkowo wygładzą czy cokolwiek zlikwidują. Mają mi jedynie umilić kąpiel. :-)
Sól barwi wodę na taki mało ciekawy zielonkawy odcień. Po wrzuceniu jej w strumień wody tworzy średniej wielkości pianę, jednak jest ona nietrwała - szybko znika. Do plusów mogę zaliczyć to, że szybko się rozpuszcza, nie pozostaje na dnie wanny - tym samym nie zapycha otworu. Nie czuję odprężenia i zregenerowania sił dzięki tej soli. Kąpiel z nią jak i bez niej jest taka sama.

Dobrym rozwiązaniem dla niej może okazać się użycie np. w roli odświeżacza zapachowego do szafy.


Plusy:
+ dobrze rozpuszcza się w wodzie
+ nie wpływa negatywnie na skórę
+ cena
+ dostępność

Minusy:
- piana szybko znika
- zapach nie otula przestrzeni łazienki
- nie doświadczyłam ukojenia i odprężenia dzięki tej soli
- barwi wodę na nieciekawy kolor


Dostępność: drogerie np. Natura
Cena: ok 2,50 zł / 100 g



Znacie tę sól? A może macie inne, swoje ulubione?

wtorek, 13 listopada 2012

Sensique: Aromatyczny olejek pielęgnacyjno-odżywczy do paznokci i skórek 'Drzewo herbaciane'

To jedno z ostatnich zdjęć z sesji ogródkowej, jakiś tydzień temu schowaliśmy meble ogrodowe do piwnicy, czas grilowania czy ognisk zakończony, a szkoda, bo uwielbiam tego typu imprezy. Lubicie jesień? Dzisiaj słońce od rana wesoło podryguje we Wrocławiu - coś wspaniałego. :-) Na dodatek dostałam miłą wiadomość - wygrałam w konkursie Perfecty! :-)

Czas na recenzję produktu, który już jakiś czas czeka na swój wpis na blogu.



Sensique, 
Aromatyczny olejek pielęgnacyjno-odżywczy do paznokci i skórek



Opis producenta:

Preparat przeznaczony do zniszczonych, łamliwych paznokci i sterczących, suchych skórek wokół paznokcia. Zawiera kompleks naturalnych olejków roślinnych: ze słodkich migdałów, jojoba, rącznika, ogórecznika i drzewa herbacianego bogatych w substancje o działaniu pielęgnacyjnym i odżywczym. Dziala przeciwzapalnie, wspomaga regenerację skóry.

Sposób użycia: umyć ręce wodą, osuszyć. Nakroplić olejek na płytkę paznokcia i dokładnie wmasować w nią oraz otaczające paznokieć skórki. Można stosować na lakier.



Olejek otrzymujemy w szklarnej buteleczce, dozownik w formie pipety. Kolor olejku lekko żółtawy/zielonkawy. Zapach: drzewo herbaciane. Konsystencja: mocno płynna. Opakowanie 15 ml.





Sporej wielkości opakowanie. W cenie około 9 zł otrzymujemy 15 ml produktu, który zawiera kompleks naturalnych olejków. Początek w zasadzie brzmi kusząco, ale produkt zupełnie mi nie pasuje, użyłam go parokrotnie (ok. 10 razy) i odstawiłam.
Sama aplikacja stwarza sporo problemów. Pipetka jest duża, dozuje sporo olejku, który jest tak płynny, że przecieka przez palce. Po wsmarowaniu go w skórę bardzo długo się wchłania. Skóra może nie jest lepka, ale na długi czas (+- 20 minut!) pozostaje taka... tłustawa, przez co nie można za bardzo funkcjonować dopóki olejek nie wsiąknie. Dodatkowo mimo dobrego rozsmarowania produktu - przemieszcza się on po palcach. Po zaaplikowaniu produktu na paznokciach jednej ręki ciężko ponowić zabieg na drugiej, gdyż aplikator z łatwością wyślizguje się z palców pokrytych już olejkiem. No dobrze, ale czy chociaż działanie  wynagradza ten cały szereg minusów, których dopatrzyłam się podczas samej aplikacji? Otóż nie, niestety. Olejek nie nawilża, paznokcie nie wzmocniły się, skórki wyglądają tak samo. Olejek faktycznie natłuszcza, ale jest to efekt krótkotrwały. W zasadzie lepsze działanie przypisuję zwykłym kremom do rąk - z nimi przynajmniej nie ma tyle problemów. Nieporównywalnie lepiej działają olejki czy masełka, naturalne, użyte solo.
Aha, i ogromny minus za to, że skład tego olejku otwiera... Parafina. Znajdziemy też brzydkie BHA i propyloparaben.


Plusy:
+ pojemność
+ cena

Minusy:
- okropna pipetka dozuje zbyt dużą ilość
- zbyt płynny, przecieka przez palce
- bardzo długo się wchłania
- mimo dobrego rozsmarowania, przemieszcza się po palcach, brudzi wszystko dookoła
- nie nawilża
- nie poprawił stanu skórek i paznokci
- parafina otwiera skład tego produktu!


Dostępność: Natura
Cena: ok. 9 zł / 15 ml



Nie polecam Wam go.
A Wy? Macie woje ulubione produkty poprawiające stan skórek i paznokci? Ja pozostaję przy masełkach naturalnych i odżywkach Eveline. ;-)

sobota, 10 listopada 2012

Firmoo ;-) (dużo zdjęć)

O Firmoo słyszał już chyba każdy kto choć w miarę regularnie przegląda blogspota. Na okulary skusiłam się i ja, choć nie dla siebie samej, stały się prezentem dla mojej młodszej siostry, która sama dokonała ich wyboru. Choć nie było łatwo, bo oferta Firmoo jest na prawdę duża Jolka zdecydowała się na model -

#DBSN5942, w kolorze  Brown(C7). (klik!)



Okulary dotarły do nas po pięciu dniach od otrzymania mejla z wiadomością, że zostały przekazane do wysyłki. Nie spodziewałam się, że przyjdą tak szybko, byłam nawet pewna, że przyjdzie nam czekać około dwóch tygodni.

Okulary dotarły w eleganckim, bardzo solidnym i trwałym pokrowcu. Razem z okularami w środku znalazły się: szmatka z delikatnego materiału i kluczyk do regulacji.











Po kolei. Okulary wyglądają tak samo jak na stronie Firmoo więc po ich rozpakowaniu nie było żadnej przykrej niespodzianki. Dotarły odpowiednio zabezpieczone - nie ucierpiały w transporcie.
Model, o którym mowa wykonany jest z plastiku, ale wydaje się być solidny i trwały, do ich wykonania nie mamy żadnych zastrzeżeń. Okulary dobrze się prezentują, mają modny i ciekawy wzór. Na nosie leżą idealnie, mimo, że były wybierane na odległość. 
Co najważniejsze - tak bardzo spodobały się mojej szesnastoletniej siostrze, że z chęcią w nich chodzi, właściwie cały dzień się z nimi nie rozstaje. :-)

Początkowo bałam się, że wybór na odległość okaże się nietrafiony, pomyślałam, że takie rzeczy lepiej przymierzyć, aby być pewnym czy dobrze się w nich czujemy.
Szczerze? Dwa lata temu w salonie optycznym dobrano Joli okulary, w których biedna czuła się bardzo źle i wstydziła się w nich chodzić. Zakładała je bardzo niechętnie - powiem więcej, prawie w ogóle w nich nie chodziła. Z resztą pokażę Wam obie pary. 


Okulary dobrane stancjonarnie przez Panią Optyk:
:-(

Okulary dobrane na odległość bez mierzenia:
:-) 



Wniosek? Przez internet można dokonać lepszego zakupu niż bezpośrednio w sklepie. :D Dodatkowo na korzyść - cena. Za Joli okulary w salonie optycznym, moja mama zapłaciła 210 zł. Te od Firmoo to koszt $29.50. Prawda, że się opłaca?
Wspomnę jeszcze o kontakcie z Panem Antonio. Był on bardzo miły i rzeczowy, na każde pytanie otrzymywałam szybko odpowiedź, wszystkie wątpliwości zostawały prędko rozwiewane. :-)


Obecnie działają dwa programy dzięki którym możecie nabyć okulary:

- darmowa para okularów dla wszystkich : należy wybrać na stronie Firmoo okulary do ceny max 50$, jeżeli jest to Wasze pierwsze zamówienie u nich, płacicie jedynie za wysyłkę (koszt 18$) ( więcej info. klik!)

- program dla bloggerów, należy po otrzymaniu okularów opisać je na blogu, okulary i przesyłka za darmo.



Macie już swoje Firmoo? :-)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...