piątek, 3 stycznia 2014

Pierniczkowy zestaw Farmona

Na wielu blogach już pojawił się zestaw pierniczkowy, więc pewnie część z Was już go widziała. O kosmetykach Farmony wypowiadam się zwykle bardzo dobrze z racji tego, że lubię ich produkty, mają cudowne zapachy i do tej pory z każdego produktu byłam - bardziej lub mniej - zadowolona.
Na dniach pochwalę się Wam również prezentami, które znalazłam pod choinką, słówkiem tylko wspomnę, że siostra obdarowała mnie również cudownościami z Farmony. :-)


Pierniczkowy zestaw Farmona





Zestaw kosmetyków, który widzicie na powyższych zdjęciu składa się z trzech produktów. Dwa z nich pochodzą z serii "korzenne pierniczki z lukrem" a ostatni to "wanilia i indyjskie daktyle". Całość zapakowana jest w ozdobne tekturowe opakowanie.


Opis kosmetyków rozpocznę od peelingu.


Opis producenta:


Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o aksamitnej konsystencji i zmysłowym, korzennym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało.

Powstał na bazie ekstraktu z miodu i imbiru, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, pozostawiając długotrwały, kusząco słodki zapach.
Regularne stosowanie piernikowego balsamu do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry
Bogata receptura intensywnie nawilża i głęboko odżywia skórę, poprawiając jej jędrność i gładkość, a wyjątkowo aromatyczny, bajecznie słodki zapach uwalnia od stresu, relaksuje i odpręża, wyraźnie poprawiając nastrój. 



Peeling znajduje się w sporej wielkości zakręcanym, plastikowym słoiku. Jest solidny i prezentuje się bardzo przyjemnie. W środku znajduje się zabezpieczenie w postaci sreberka. Konsystencja gęsta. Kolor karmelowy. Pojemność: 225 ml

To, co od razu nasuwa mi się na myśl o tej serii kosmetyków to zapach. :-) Jest fenomenalny i poprawia mi humor, bardzo chętnie sięgałam po niego podczas kąpieli.
Konsystencja peelingu jest gęsta, mimo to łatwo rozprowadza się na skórze. Zanurzono tutaj sporą ilość cukrowych drobinek, są duże, umiarkowanie szybko rozpuszczają się w wodzie. Peeling nie należy do kosmetycznych super-zdzieraków jak np. scrub waniliowy, który opisywałam Wam jeszcze w 2012 roku: klik! Wersja pierniczkowa ma działanie delikatniejsze, ale za to zdecydowanie bardziej podoba mi się pod względem aromatu. Skóra jest po nim miękka i wygładzona, jednak wolałabym aby nie pozostawiał po masażu tego delikatnego filmu. Na szczęście nie utrzymuje się długo.
Produkt jest średnio wydajny, a głównym jego minusem w moim mniemaniu jest parafina na pierwszym miejscu w składzie. Można go zakupić w kwocie około 12 zł.



Teraz balsam, który prezentuje się tak:



Opis producenta:


Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o aksamitnej konsystencji i zmysłowym, korzennym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało.

Powstał na bazie ekstraktu z miodu i imbiru, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, pozostawiając długotrwały, kusząco słodki zapach.
Regularne stosowanie piernikowego balsamu do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. Bogata receptura intensywnie nawilża i głęboko odżywia skórę, poprawiając jej jędrność i gładkość, a wyjątkowo aromatyczny, bajecznie słodki zapach uwalnia od stresu, relaksuje i odpręża, wyraźnie poprawiając nastrój. 




Balsam znajduje się w plastikowym, stojącym opakowaniu. Konsystencja gęsta, kolor produktu jasno brązowy. Pojemność: 225 ml.

W przypadku tego kosmetyku również jestem oczarowana zapachem. Świetnie sprawdza się zimową porą kiedy mamy największą chrapkę na tego typu świąteczne, korzenne aromaty. Jest obłędny. :-) Jestem fanką zapachu pierników, więc ta seria to dla mnie strzał w dziesiątkę.
Konsystencja tego kosmetyku  jest umiarkowana, taka wypośrodkowana. Nie ma problemu z aplikacją, gdyż łatwo rozsmarowuje się na skórze i szybko wchłania, nie maże, nie spływa. Balsam delikatnie nawilża skórę, po jego użyciu jest bardziej miękka i miła w dotyku. Nie jest to produkt, który zdziała cuda i prawdopodobnie nie będą z niego zadowolone posiadaczki bardzo suchej skóry. W moim przypadku sprawdza się odpowiednio, a zapach tak mnie oczarowuje, że bardzo chętnie po niego sięgam. Jest wydajniejszy aniżeli wcześniej opisywany peeling, nie trzeba go dużo aby pokryć większą powierzchnię ciała. Używany po depilacji nie podrażnia skóry, ani nie powoduje jej pieczenia. Można go zakupić w cenie około 12 zł.


I na koniec krem do rąk.



Opis producenta:


Słodka uczta dla ciała i zmysłów. Wyjątkowy kosmetyk o delikatnej, aksamitnej konsystencji i wspaniałym orientalnym zapachu został stworzony z myślą o tym by rozpieszczać zmysły i ciało. 
Powstał na bazie ekstraktu z wanilii i indyjskich daktyli, dzięki czemu zapewnia doskonałą pielęgnację skóry rąk i paznokci. 
Intensywnie i głęboko nawilża skórę, poprawia jej kondycję i wygląd oraz sprawia, że dłonie na długo pozostają gładkie i miłe w dotyku. Dodatkowo wyjątkowo apetyczny, uwodzicielsko słodki zapach, zapewnia doskonały nastrój i uczucie komfortu. 


Krem znajduje się w miękkiej, wysokiej, stojącej tubce. Konsystencja umiarkowana, koloru jasno żółtego. Pojemność: 100 ml.

Ta seria kosmetyków ma taki zapach, który nie przypadł mi do gustu. Już w przypadku scrubu z tej serii, (klik!) wspominałam Wam, że wg mnie ten zapach jest nietrafiony, sztuczny, mało waniliowy. Z tego co pamiętam scrub miał jednak intensywniejszy aromat, dlatego fajnie, że krem otrzymał delikatniejszy, nie drażni mnie tak bardzo (mimo to, nie zaliczam go do ulubionych czy pożądanych). Krem rozprowadza się dobrze i jego zaletą jest z pewnością szybkie wchłanianie. Nie lubię kremów, u których trwa to wieki. Nie pozostawia też tłustej powłoki, której nie znoszę. Odpowiednio radzi sobie z moimi dłońmi, ale muszę dodać, że nigdy nie były one problematyczne. Według mnie nawilżenie jest słabe dlatego sądzę, że nie uleczy wymagającej czy popękanej skóry.
Produkt likwiduje suchość czy ściągnięcie spowodowane wieczorną, przedłużającą się kąpielą. Jest bardzo wydajny, a jego pojemność duża. Jego cena kształtuje się w okolicach 8 zł.


Dostępność: Strona producenta, Internet, Drogerie, Markety
Cena: ok. 20-24 zł / zestaw


Od lewej: krem do rąk, balsam, peeling.



Podsumowując: Dwa pierwsze produkty zdecydowanie polecam, ich zapach bardzo dobrze mi się kojarzy, a używanie ich było dla mnie przyjemnością. Umilają i relaksują. Krem do rąk za sprawą nietrafionego według mnie zapachu traci na jakości. Nie są to jednak produkty dla wymagającej skóry. W Naturze ten zestaw był widywany za 19,99 zł dlatego wydaje mi się, że to rozsądna kwota, w której warto go przetestować.




Znacie te kosmetyki? Macie swoje ulubione produkty Farmony?

11 komentarzy:

  1. Miałam peeling z tej serii, ale oddałam siostrze.
    Zapach średnio mi odpowiadał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam ten zestaw w drogerii Natura i bardzo mnie kusił, ale jak pomyślałam o tym co mam to zrezygnowałam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja mam ochote na zapach kawowy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kusi mnie ten peeling i myślę że przy najbliższych zakupach trafi do koszyka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie dla tego zapachu chcę kupić sobie przynajmniej jeden kosmetyk z tej serii, może balsam?

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajny jest ten zestaw, ale ja wybrałabym inny zapach ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. wydają się bardzo fajne, ale jakoś nie mogę przekonać się do kosmetyków w takich 'smacznych' zapachach : ) pozdraiwma!

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz racie krem do rąk nie pachnie zbytnio przyjemnie

    OdpowiedzUsuń
  9. Dostałam ten zestaw, ale parafina mnie zniechęca co używania :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jeszcze nigdy nie próbowałam nic z Farmony, dużo osób bardzo chwali je ze względu na walory zapachowe, ja jednak jestem dość wrażliwa w tej kwestii i obawiam się, że mogłabym nie być zadowolona, zwłaszcza, że dużo osób pisze też o raczej średnim działaniu pielęgnacyjnym.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...