środa, 30 kwietnia 2014

Zamówienie z Manufaktury Kosmetycznej czyli tworzę nowy tonik :-)

Dzisiaj jeszcze jeden post z kosmetykami pielęgnacyjnymi, a już kolejny (dopiero po weekendzie majowym, gdyż spędzam go odłączona od internetu) będzie z kolorówką.
Chciałam Wam pokazać produkty, które wybrałam do ukręcenia kolejnego toniku z kwasami. Ostatnio pokazywałam Wam tonik salicylowy 2%, ale mam wrażenie (choć nie używam go zbyt długo), że na mnie nie działa tak dobrze jak 8% AHA, który już mi się skończył. Jako, że latem kwasy zamierzam odstawić, postanowiłam szybko wziąć się za inny produkt.


Zamówienie z 
Manufaktury Kosmetycznej




Trzy z czterech powyższych surowców posłużą mi do przygotowania toniku mlekowego o stężeniu około 10%. W aptece dokupiłam szklaną butelkę z ciemnego szkła i przyrządziłam miksturę, która ma za zadanie głęboko oczyszczać i działać przeciwzaskórnikowo. Przepis znalazłam w internecie, został odrobinę zmodyfikowany na moje potrzeby (znajdziecie go poniżej).

Na początku pokrótce opiszę każdy składnik.



  • ŻEL ALOESOWY 10:1
Działa przeciwzapalnie, łagodząco, osłonowo, posiada silnie właściwości stymulujące i regenerujące skórę. Jest dedykowany głównie osobom posiadającym cerę wrażliwą, podrażnioną, trądzikową. Przyspiesza gojenie się ran, a także istniejących zmian skórnych dzięki właściwościom bakteriobójczym. Żel aloesowy można dodawać również do kremów, szamponów bądź odżywek - nawilża, łagodzi łupież, przeciwdziała przesuszeniu i wypadaniu włosów.
Wybrałam żel z Manufaktury, bo nie zawiera żadnych dodatków, a wiadomo - taki jest najlepszy [ten: klik! (7 zł / 15 ml)].


  • KWAS MLEKOWY 80%
Posiada działanie dezynfekujące, zwęża pory, uelastycznia skórę, hamuje namnażanie się bakterii, normalizuje procesy rogowacenia naskórka (dzięki temu działa przeciwzaskórnikowo, zmniejsza tendencje do zatykania się porów). Rozjaśnia przebarwienia. Kwas mlekowy można dodać także do szamponów i odżywek - aktywizuje cebulki włosowe przyspieszając tym samym porost włosów.
Ten kwas ma stężenie 80%, oczywiście należy go rozrobić aby powstał tonik o niższym % kwasu. [Dokładne info tutaj: klik! (8 zł/15ml, 15zł/50 ml)]



Jestem wielką fanką hydrolatów, można o tym poczytać w nie jednej notce na blogu. Swego czasu stworzyłam mały przewodnik dla początkujących: cześć I, część II.

  • HYDROLAT RÓŻANY
Hydrolat różany słynie ze swojego delikatnego działania, jest szczególnie polecany osobom posiadającym cerę suchą i wrażliwą, naczynkową. Będzie idealną bazą dla mojego toniku. Odświeża, nawilża, ma działanie kojące i odrobinę ściągające. Ma przyjemny zapach. Nadaje się do zraszania nim twarzy w ciągu dnia.
Zawsze wybieram toniki bez dodatków i ten też taki jest (100% Organic), jego koszt to 14 zł / 100 ml: klik!

  • HYDROLAT RUMIANKOWY
Ten produkt nie będzie wchodził w skład mojego toniku, wybrałam go po pierwsze, bo bardzo lubię hydrolaty :-), są w 100% naturalne w przeciwieństwie do drogeryjnych toników, a po drugie, rumianek lekarski ma działanie łagodzące i przeciwzapalne, będę go używać w formie mgiełki i  do rozrabiania maseczek glinkowych. Jest polecany do wszystkich typów skóry, zmniejsza zaczerwienienie, łagodzi podrażnienia i szorstkość. Więcej info: klik! Koszt takiego toniku to 12 zł / 100 ml.



Przepis na tonik znalazłam w internecie i jest on autorstwa Lorri, brzmi tak:

Składniki dla porcji 50 ml  

74% hydrolat różany 37 ml   
12% kwas mlekowy 5.0 ml   
10% wyciąg z aloesu 4.9 ml   
4% witamina B3 3.6 ml  

[Tonik ten zawiera 9.6% kwasów AHA]

Jako, że od dzisiaj przyjmuję witaminę B complex, w której zawarto m.in. 100% witaminy B3, to zrezygnuję z dodawania jej do toniku. Proporcje po zmianach będą wyglądały tak samo, jednak będzie trzeba wyrównać pH innym składnikiem. Do tego celu wybiorę wodorowęglan sodu/kwasek cytrynowy.

Uwaga!
Pamiętajcie, że przy stosowaniu kwasów unikamy opalania, nie chodzimy na solarium i stosujemy kremy z wysokimi filtrami. :-)

Jeszcze słówko odnośnie przesyłki - kosmetyki dotarły do mnie szybko, w nienaruszonym stanie, dobrze zabezpieczone. Kontakt ze sklepem bardzo dobry.




Stosowałyście kwas mlekowy?
Udanego weekendu majowego! :-)

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Moje zamówienie z HairStore

Dzisiaj post typowo pokazowy, chciałam przedstawić Wam produkty, które weszły w skład mojego zamówienia z HairStore. Paczka przyszła w piątek, ale weekend jak zwykle spędziłam poza miastem, wróciłam dopiero dzisiaj rano. :-) Swoją drogą... Wiosna wszędzie piękna, ale pod Wrocławiem, z dala od zgiełku, tłoku, pracy, komunikacji miejskiej, wśród zieleni, pól, łąk i kwiatów - zawsze robi na mnie szczególne wrażenie. :-)

Moje zamówienie z HairStore





Macadamia, Tuft Detangle

Potrzebowałam czegoś do włosów, szczotka TT chodziła za mną od dawna, mimo to, nie zdecydowałam się na oryginał, a na jej zamiennik, który jest obecnie w promocji (28,99 zł). Od razu po wypakowaniu z pudełka poszła w ruch i powiem Wam, że takiej szczotki jeszcze nigdy nie miałam. :-) Pierwsze wrażenia jak najbardziej pozytywne. Świetnie rozczesuje włosy. Faktycznie jest różnica w używaniu takiej, a zwykłej czy grzebienia. Zobaczymy jak z jej trwałością.
Wybrałam z motywem kwiatowym (klik!), z tego co pamiętam jest jeszcze jednolita.





Bioelixire, Argan Oil - szampon, maska i serum do włosów

Drugi produkt to zestaw kosmetyków marki Bioelixire. Bardziej się opłaca kupić te produkty w zestawie (39,99 zł) gdyż dodatkowo otrzymujemy gratis - serum w buteleczce o pojemności 20 ml. Firmę kojarzę, szampon z tej serii widziałam ostatnio na półce w łazience u Mamy mojego Chłopaka, która powiedziała mi, że bardzo go sobie chwali. Lubię olej arganowy solo, moje włosy dobrze po nim funkcjonują, dlatego zdecydowałam się na produkty, które go  zawierają. Szampon i maska mają po 200 ml i dzisiaj będą miały swoją premierę na moich kosmykach. :-)
Więcej info na temat tych produktów, tutaj: klik!




Dobrze zabezpieczone kosmetyki, zapakowane były w kartonik wyścielony folią bąbelkową. Produkty dotarły całe, bez uszkodzeń. Chciałam również pochwalić prędkość obsługi zamówienia, które zostało złożone 24.04 w czwartek a dotarło do mnie już dnia następnego. :-)

Tutaj info jak zdobyć rabat w wysokości 5% na zakupy: klik! Rabat nieduży, ale zawsze coś.

Produkty wyglądają obiecująco, dlatego na pewno opiszę je na blogu.




Używałyście któregoś z tych produktów?

piątek, 25 kwietnia 2014

Przegląd moich kremów do rąk

Nie mam jakoś szczególnie wymagającej skóry rąk, po kremy nie sięgam kilka razy dziennie. Mimo to - lubię je stosować. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam moją niewielką "kolekcję" kremów co rąk, które są lub do niedawna były, w moim użyciu.


Przegląd moich kremów do rąk




Każdy z powyższych produktów charakteryzuje się nieco innym działaniem, w zasadzie nawet nie doszukuję się w nich podobieństw. Dwa z nich mi służą, jeden nie do końca. O wszystkim dowiecie się z dalszej części postu. Poniżej przedstawiam Wam krótką recenzję produktów.




DERMEDIC, Emolient Linum, regenerujący krem do skóry suchej/bardzo suchej/atopowej

Krem dedykowany jest wymagającej skórze rąk, może być stosowany już od 3 roku życia. Jest bardzo gęsty, ma delikatny zapach. Łatwo rozprowadza się na skórze i szybko wchłania, nie pozostawia tłustej powłoki, jedynie delikatną nieprzeszkadzającą warstewkę. Zawiera ciekawe składniki jakimi są: olej lniany (bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe Omega 3, Omega 6 i Omega 9, a także alantoinę, witaminę E. Zauważalnie nawilża naskórek, wygładza, likwiduje wieczorne ściągnięcie skóry spowodowane dłuższą kąpielą. Działa delikatnie i nie podrażnia. Polecany jest przy egzemie i stanach zapalnych.
Tubka na zdjęciu ma 20 g, a pełnowymiarowy produkt 100, który kosztuje w okolicy 16 zł (w promocji widziałam go nawet za 10). Ze względu na bogatą konsystencję jest wydajny.
Produkt godny uwagi, działa bardzo dobrze.




L'OCCITANE, Cherry Princess, krem do rąk o zapachu wiśni

Jestem fanką tego zapachu i żałuję, że to produkt z edycji limitowanej, której na próżno już szukać na firmowych półkach L'occitane. Krem ma świeży, kwiatowy zapach, który utrzymuje się na dłoniach. Dobrze mi się kojarzy. Krem ma lżejszą konsystencję od wcześniej opisywanego Dermedic. Również łatwo się rozsmarowuje i wchłania. Nie pozostawia nieprzyjemnej powłoki. Jest wydajny gdyż niewielka ilość wystarczy aby nawilżyć dłonie. Tubka na zdjęciu zawiera 30 ml, taka pojemność na stronie producenta kosztuje 29,99 zł dlatego wydaje mi się, że to dość droga inwestycja. Warto polować na promocje gdzie można go nabyć nawet 50% taniej. Wydaje mi się, że ma słabsze działanie od Dermedic, ale ten krem 
również bym Wam poleciła gdyby był dostępny w sprzedaży, ma cudowny zapach. Miałam dwie tubki i wczoraj wydenkowałam ostatnią. Szkoda, że kremik już mi się skończył.



DeBa BIO VITAL Odżywczy krem do pięlęgnacji dłoni i paznokci

Ten krem na swoją premierę u mnie czekał długo gdyż miałam inne produkty do zużycia. Pochodzi z ShinyBoxa. Używam go nieregularnie już od początku tego roku, naprzemiennie z innymi stąd jeszcze sporo mi go zostało. Ma wspaniały, trwały kakaowo-orzechowy zapach (przypomina mi gałkowe lody!), zawiera olej ze słodkich migdałów, masło kakaowe i babassu, witaminę F i oliwę z oliwek. Łatwo się rozsmarowuje, konsystencja jest lekka, podobnie jak w przypadku wcześniejszych kremów - nie pozostawia tłustej powłoki. To co mi w nim przeszkadza to zapach już po rozprowadzeniu na skórze. Nie jest już tak smakowity jak powąchany bezpośrednio z tubki (stąd moje sporadyczne używanie go). Dodatkowo wchłania się słabiej od poprzedników, potrzebuje więcej czasu. Jeżeli chodzi o działanie na moich dłoniach, to jest zadowalające - nawilża, odżywia, wygładza.
Ma sporo plusów, ale zapach po rozsmarowaniu jest dla mnie na tyle nieprzyjemny, że rzadko po niego sięgam. Mam mieszane uczucia.





Przy okazji informuję Was, że wczoraj ruszyła sprzedaż majowej edycji ShinyBoxa. ;-)

"Najnowszy ShinyBox to kosmetyczna propozycja dla silnej, nowoczesnej kobiety, która czuje się świetnie w swoim ciele i jest świadoma swojego unikalnego piękna. Motto najnowszego pudełka wyraża radość z bycia Kobietą, pewność siebie, otwartość na nowe doświadczenia i możliwości."

Najnowsze, majowe pudełko można zamawiać na : klik!




Jakie są Wasze ulubione kremy do rąk? :-)

środa, 23 kwietnia 2014

Anatomicals: zestaw relaksacyjny do kąpieli

Producent reklamując poniższy zestaw zapewnia nas, że przy użyciu kosmetyków w nim zawartych utopimy wszystkie smutki w relaksującej, aromatycznej kąpieli. :-) Ahh, gdyby to było takie proste. :-)


Anatomicals, 
zestaw relaksacyjny do kąpieli





Opis producenta:

Wiemy jak łatwo jest się załamać po kolejnym ciężkim dniu. Można poddać się rozpaczy i sięgnąć dna. Ale dzięki naszemu zestawowi sięgniesz wyłącznie dna swojej wanny i dosłownie utopisz wszystkie smutki w 
relaksującej, aromatycznej kąpieli. 
Pożegnaj zatem stres, a z całą resztą uporasz się jutro. :)


W skład zestawu wchodzi:
- aromatyczna świeczka
- dmuchana poduszka do wanny
- sól do kąpieli
- odprężająca maska termalna



Zestaw ze względu na kolor z pewnością przykuwa oko, znajdziemy w nim zarówno kosmetyki jak i dwa gadżety, które mają na celu umilić nam kąpiel. 




Ten prostokącik z prawej to poduszka, nie spodziewałam się, że po nadmuchaniu będzie taka duża. :-) Przyznam szczerze, że uśmiechnęłam się na wieść, że w zestawie znajduje się taki gadżet, bo do tej pory nigdy w wannie nie towarzyszyła mi poduszka, na której można byłoby oprzeć głowę. Pomysłowe i sprawdza się. :-) Obok mamy zapachową świeczuszkę, którą umieszczono w szklanym pojemniczku. Pachnie różami. 

Gadżety już są, teraz czas na kosmetyki.




Sól jest w odcieniu różowym i ma naprawdę sporej wielkości kryształki. Roztapiają się w kontakcie z ciepłą wodą nadając jej różany aromat, który szybko wypełnia całą łazienkę. Co prawda nie zauważyłam żadnego działania pielęgnującego moje ciało, ale z zapachu jestem zadowolona.

Maski termalnej nie użyłam gdyż już po składzie wiedziałam, że to nie byłby najlepszy pomysł. Podarowałam ją siostrze gdyż jej skóra twarzy zniesie doprawdy wszystko - silikony, oleje mineralne, składniki typowo komedogenne - po prostu ją nic nie rusza, jej cera jest ładna i zdrowa, a pryszcz pojawia się raz na około pół roku (jak ja jej tego zazdroszczę!!). Jak sprawdziła się maska? Opowiedziała mi, a właściwie wykrzyczała przez telefon.

Podczas wieczornej kąpieli w wannie, nałożyła ją sobie na twarz i po chwili zaczęła przeraźliwie piszczeć i krzyczeć, szybko zmywając ten produkt ze swojej skóry. Cera bardzo ją piekła, po zmyciu była cala czerwona, musiała użyć panthenolu w piance. Po niecałych dwóch godzinach zaczerwienienie zniknęło, skóra się uspokoiła. Na szczęście nic się nie stało. Uważajcie z tą maską, niby ma ona działanie rozgrzewające (o którym doczytałyśmy dopiero po fakcie) ale chyba nie powinno przebiegać ono tak agresywnie.



Dostępność: Internet
Cena: obecnie 34,99 zł / zestaw 





Używacie produktów Anatomicals?

wtorek, 22 kwietnia 2014

Goldwell: Dualsenses rich repair (60 sekundowy balsam na włosy)

Przy okazji świątecznego przeglądania zdjęć znajdujących się na karcie mojego aparatu spostrzegłam, że już w zeszłym roku przygotowałam na potrzeby recenzji zdjęcia produktu, którego nie opisałam szerzej na łamach mojego bloga. Jako, że dość dawno nie było notki z kosmetykiem pielęgnującym włosy, to pomyślałam, że dzisiaj to nadrobię.


Goldwell, Dualsenses rich repair
(60 sekundowy balsam na włosy)






 Opis producenta:

Produkt z proteinami pashminowo - jedwabnymi, daje ultra szybki efekt, intensywną pielęgnację z efektem regeneracji włosów.  Odbudowuje je już w 60 sekund, są gładkie jak jedwab.  
Do włosów suchych, zniszczonych i zmęczonych.  
Dla widocznego, zdrowego połysku i uczucia wygładzonych, jedwabistych włosów. 


Balsam ma lekką, zwartą konsystencję, jest koloru mlecznego. Data przydatności: 12 mc od momentu otwarcia.
Opakowanie na zdjęciach to miniatura mająca 50 ml (pełnowymiarowe opakowanie zawiera 200 ml balsamu).




Balsam ma przyjemną, delikatną, lekką konsystencję, którą łatwo rozprowadzić na włosach. Ze spłukaniem również nie ma kłopotu, można go szybko usunąć podczas kąpieli. Jest to produkt, który według producenta wystarczy zaaplikować na 60 sekund aby uzyskać efekt regeneracji i wygładzenia. Potwierdzam - nie trzeba trzymać go długo, aby zobaczyć, że działa. Fajnie, szczególnie kiedy nie mamy czasu na dłuższe rytuały kąpielowe. Po użyciu balsamu, moje włosy łatwo się rozczesują (nawet po wcześniejszym użyciu plączącego szamponu BabyDream!), delikatny zapach utrzymuje się na nich jeszcze trochę po kąpieli. Są gładkie, miękkie, miłe w dotyku, sypkie, ładnie się błyszczą. Co do regeneracji to sądzę, że tego typu produkt z pewnością nie zastąpi wizyty u fryzjera. Myślę, że lepiej podciąć zniszczone końcówki, pozwolić im na nowo odrosnąć aniżeli stosować drogie specyfiki. Nie mniej jednak, moje włosy po użyciu tego kosmetyku, wydawały się być odżywione i ładnie się prezentowały.
Pamiętam, że produkt nie obciążał ani nie powodował szybszego przetłuszczania się.
Mimo, że nie mam (i w okresie jego używania - również nie miałam) jakoś szczególnie zniszczonych włosów, to zaobserwowałam wręcz natychmiastowe wygładzenie i nawilżenie, z którego byłam bardzo zadowolona.
Miło wspominam tę maskę, była fajną odskocznią od popularnych, drogeryjnych preparatów, które stosuję i chętnie kupiłabym ją ponownie gdyby nie wysoka cena...



Skład:



Dostępność: internet, sklepy fryzjerskie, październikowy ShinyBox
Cena: ok. 60 zł / 200 ml




Używacie profesjonalnych masek/balsamów do włosów czy stawiacie głównie na te dostępne w drogeriach?

piątek, 18 kwietnia 2014

ShinyBox: Fit & Shape

Dzisiaj szybki wpis, gdyż niebawem wychodzę z domu, czas świąteczny zamierzam spędzić u rodziców mojego Chłopaka. :-) Po cichu liczyłam, że kurier podrzuci mojego ShinBoxa dzisiaj rano, niestety - tak się nie stało, przywiózł mi go dopiero przed momentem. Od razu po otwarciu pudełka, zrobiłam dla Was fotki, bo nie chciałam publikować tego posta dopiero po świętach gdy o zawartości dowiecie się z innych blogów.
Zdjęcia wyszły nijako, bo za oknem szarawo, starałam się jednak wszystko dokładnie uchwycić.



ShinyBox, 
Fit & Shape







1. Clarena
Diamentowy krem liftingujący do twarzy na dzień
(dostałyśmy opakowanie 30 ml)
99,99 zł / 50 ml

2. Mythos & Flax
Żel pod prysznic i gąbka antycellulitowa z luffy
(dostałyśmy żel w opakowani 30 ml i gąbkę)
66 zł / zestaw

3. Donegal
Lakier do paznokci i naklejki
produkt pełnowymiarowy
12 zł / zestaw

4. Syis
Ampułka antycellulitowa
(dostałyśmy ampułkę 10 ml)
50 zł / 30 ml

5. Rexona
Antyperspirant Aloe Vera
produkt pełnowymiarowy
12 zł / szt.


Zapowiedzi tej edycji były szumne i na zakup pudełek zdecydowało się bardzo dużo kobiet. Podobnie jak w poprzednim miesiącu boxy zostały wyprzedane już w przedsprzedaży. Kosmetyki z marca były świetne, wszystkich używam z miłą chęcią i mogę je polecić. W przypadku Fit & Shape mam pewien niedosyt. Dlaczego? No właśnie - miało być fit, miało być shape, a poza antyperspirantem nie ma co szukać pełnowymiarowych kosmetyków oddających hasło przewodnie pudełka. Oczywiście są jeszcze próbki: żel Mythos, ampułka Syis i gąbka, ale są to produkty o dość małej pojemności.

Przyjrzyjmy się kosmetykom z bliska. Cieszę się, że pojawiła się w pudełku marka Mythos, jestem jej bardzo ciekawa, fajnie będzie jeśli w którejś z następnej edycji pojawi się coś jeszcze. Chętnie sprawdzę też działanie gąbki antycellulitowej, póki co, mogę powiedzieć, że jest dość twarda i szorstka w dotyku, trochę się kruszy. Marka Clarena nie jest mi obca, używałam już ich mazideł pod oczy. Tutaj pojawił się krem liftingujący. Nie używam jeszcze tego typu produktów napinających skórę, dlatego sprezentuję go mamie. Super pomysł aby do pudełka dołączyć kosmetyk wyprodukowany specjalnie dla ShinyBox. :-) Mowa o ampułce Syis. Niestety jej mała pojemność nie wystarczy aby skutecznie zapoznać się z produktem, mimo to, z pewnością ją zużyję by poznać coś nowego. Podobnie jest z antyperspirantem z Rexony - na pewno będę używać, nie jest on jednak dla mnie nowością, bo już go kiedyś miałam.
Ostatnie dwa produkty to lakier i naklejki do paznokci firmy Donegal. O ile lakier mi się podoba - takiego koloru jeszcze nigdy nie miałam w swojej kolekcji, to naklejki (w opakowaniu jest też pilniczek) są zupełnie nie w moim stylu (pod światło są wściekle różowe).

Stałe Subskrybentki mogły liczyć dodatkowo na zestaw próbek Synchroline, kosmetyk do makijażu marki Make Up Store lub kremową babeczkę do kąpieli. Jak widać warto jest być stałą Subskrybentką ponieważ zestaw powiększony o te produkty jest bardziej konkretny. :-)


Jako Ambasadorka marki ShinyBox otrzymałam do przetestowania dodatkowo krem Egyptian Magic, o którym niedawno zrobiło się dość głośno. Jest naturalny, składa się dokładnie z 6 składników i charakteryzuje się wszechstronnym działaniem pielęgnacyjnym, jestem ciekawa jak się sprawdzi. :-)





ShinyBox obecnie proponuje duży zestaw kosmetyków
ShinyBox & Deezee w którym mieści się 10 produktów, wklejam link, może któraś z Was będzie zainteresowana: klik!


Podoba się Wam kwietniowy Fit & Shape?

środa, 16 kwietnia 2014

Farmona: Cukrowy peeling do ciała Lawendowe ukojenie

Lubicie pięknie prezentujące się kosmetyki czy nie zwracacie uwagi na opakowanie? Ja lubię jak coś cieszy moje oczy, ładnie prezentuje się na półce, stanowi swego rodzaju ozdobę pomieszczenia, w którym się znajduje. Dzisiaj będzie właśnie o takim produkcie - przykuwającym wzrok już od pierwszego momentu.


Farmona,
Peeling cukrowy do ciała Lawendowe ukojenie




Opis producenta:

Peeling cukrowy do ciała z naturalnym olejkiem  z lawendy. Kryształki cukru intensywnie złuszczają martwy naskórek oraz idealnie wygładzają ciało. Skóra staje się niezwykle gładka, jedwabiście miękka i nawilżona.  Unikalna kompozycja zapachu lawendy z regionu Prowansji otuli nas przyjemnym zapachem, pozwoli odzyskać spokój i 
wewnętrzną równowagę.


Opakowanie to dość ciężki, szklany słoik z ozdobną nakrętką, dodatkowo zabezpieczony sreberkiem. Kolor produktu fioletowy, konsystencja mokra. Pojemność: 200g.





Opakowanie mimo że swoje waży, zdaje egzamin, jest trwałe, łatwo wydobyć produkt, może posłużyć jako element dekoracyjny. Lubię zapach lawendy, podoba mi się też jej kolor, wygląd i działanie, dlatego z wielką chęcią sięgam po produkty zawierające ten składnik. Zapach jest intensywny, nie do końca akurat takiego się spodziewałam, wyczuwam w nim jakieś męskie nuty, ale może być. Konsystencja peelingu jest treściwa, z pewnością nie posiada suchej postaci, w dotyku jest dość mokra, miękka, nieco tłustawa. Nie mam problemu z rozprowadzeniem jej na powierzchni skóry. Podczas masażu kryształki cukru peelingują skórę nie podrażniając jej. Jest ich sporo, ale w kontakcie z wodą rozpuszczają się dość szybko, co jest dla mnie minusem, wolałabym aby były bardziej trwałe. Jeżeli chodzi o efekty to jest to całkiem dobry produkt, nie kaleczy skóry, odpowiednio złuszcza naskórek pozostawiając wygładzone ciało. Po jego użyciu skóra wydaje się być nawilżona jednak jest to tylko złudzenie wywołane... Parafiną! Na pierwszym miejscu w składzie - szkoda! Nie jestem zagorzałą przeciwniczką tego składniku w kosmetykach, które używam do nóg czy rąk, ale wolałabym aby nie pojawiały się w tak dużej ilości w używanych przeze mnie specyfikach pielęgnacyjnych. Moim zdaniem ten peeling nie nawilża, a daje uczucie natłuszczonego naskórka co w konsekwencji przekłada się na brak konieczności używania po tym zabiegu balsamu.
Przy dalszej analizie składu - mniej więcej w połowie - znajduje się olejek lawendowy i moje ulubione masło shea. Cena raczej odstrasza.


Poniżej możecie zobaczyć jak wygląda porcja peelingu z bliska, a także wklejam zdjęcie składu:






Dostępność: sklepy, supermarkety, internet, sklep producenta: klik!
Cena: ok. 25 zł / 200 g


Miałyście okazję używać produktów Farmony z serii Lawendowe Ukojenie? Jak wrażenia?

wtorek, 15 kwietnia 2014

Recenzja marcowego ShinyBoxa - The Style Experience by Domodi & ShinyBox

Już jutro rusza pierwsza wysyłka kwietniowej edycji ShinyBox, dlatego gonię z recenzją pudełka z poprzedniego miesiąca. Marcowa edycja opatrzona nazwą The Style Experience by Domodi & ShinyBox spodobała się ogromnej ilości ShinyGirs, pudełka zostały wyprzedane już w przedsprzedaży. Ja również podzielam zachwyt i biorę się za recenzję poszczególnych kosmetyków. :-)


ShinyBox - 
The Style Experience by Domodi & ShinyBox





Do tej pory zachwycam się szatą graficzną opakowania, wygląda wspaniale, może stanowić fajny element dekoracyjny w pokoju.

ShinyBox świetnie skompletował te kosmetyki i ciężko mi powiedzieć, z którego jestem najbardziej zadowolona. Kwas od Paula's Choice jest moim odkryciem mimo, że wolałabym aby zamiast AHA trafił mi się BHA. Żel Balneokosmetyki sprawuje się do prawdy świetnie, peeling jest skuteczny, glinki uwielbiam zawsze i wszędzie... Mogłabym tak pisać i pisać. Przejdę zatem do krótkiego opisu każdego produktu. 


Balneokosmetyki
Żel głęboko oczyszczający do mycia twarzy



Bardzo się cieszę, że dzięki ShinyBoxowi poznałam ten kosmetyk, bo nie wiem czy miałabym okazję w najbliższym czasie, w innych okolicznościach na niego trafić. Żel dobrze myje moją cerę, oczyszcza, nie podrażnia. Konsystencja mi odpowiada, dobrze rozprowadza się na skórze. Zanurzono tutaj trochę drobinek, które delikatnie peelingują skórę. Produkt nie spowodował wysuszenia mojej skóry. Ma dobry skład, jest wydajny i chętnie go używam. Polecam.    


Organique
Biała glinka




Wprost uwielbiam glinki. Z racji typu mojej cery (mieszana/tłusta/trądzikowa) najlepsze rezultaty uzyskuję sięgając po zieloną i ghassoul. Z białą też już miałam styczność. Glinka uspokaja skórę, ściąga pory, łagodzi i absorbuje nadmierną produkcję sebum dzięki czemu po jej zmyciu skóra się nie świeci. Jest w 100% naturalna. Polecam.  


Original Source
 Żel pod prysznic



Z opakowania wydobywa się świeży, soczysty zapach ananasa, jest mocno wyczuwalny, intensywny. Początkowo podobał mi się, ale na dłuższą metę - zaczął drażnić. Żel ma odpowiednią konsystencję, ciekawy kolor, dobrze myje, nie wysusza i nie podrażnia skóry. Ogólnie lubię żele tej marki - nie mówię, że są złe, robią to co mają robić. Same musicie zdecydować jaki zapach Wam najbardziej odpowiada. Zapach szybko zaczął być męczący.


Delawell
Scrub solny




 Cieszę się, że ten produkt znalazł się w pudełku, bardzo go polubiłam! Ma zwartą konsystencję, wygląda jak owocowy mus, przyjemnie pachnie. Z działania jestem bardzo zadowolona - jest konkretne, takie jak lubię. Scrub złuszcza martwy naskórek, likwiduje suchość. Skóra po jego użyciu jest gładka, miła w dotyku. Produkt zawiera składniki naturalne m.in. masło shea, wosk pszczeli, olej jojoba. Jest to wersja limitowana, bardzo ciekawią mnie pozostałe wersje zapachowe! Polecam.   


Paula's Choice
Żel eksfoliujący 8% kwasu glikolowego 



O mały krok, a kupiłabym pełną wersję tego produktu, ale w wersji BHA. Ostatecznie zdecydowałam się na polski, naturalny odpowiednik, ale to własnie produkt marki Paula's Choice spowodował, że w końcu zdecydowałam się na eksfoliację kwasem salicylowym. Powyższego AHA początkowo używałam na całą twarz, a obecnie już tylko na pojedyncze zmiany. Po odpowiednim umyciu buzi i nałożeniu tego kwasu buzia lekko szczypie, ale krótkotrwale. Kwas ma za zadanie rozjaśnić cerę, usunąć martwy naskórek, wygładzić, wyrównać koloryt. Przy kwasach potrzeba cierpliwości, ale efekty są - wystarczy rozejrzeć się za fotkami w internecie. Obecnie przechodzę oczyszczanie skóry spowodowane wprowadzeniem kwasów - zobaczymy co będzie dalej.

Bioderma
Sebium Pore Refiner



Jest to korygujący preparat zwężający pory. Miałam zamiar zostawić go sobie i użyć za jakiś czas, gdyż teraz mam już odpowiednio dobrane kosmetyki do twarzy, których chcę się trzymać i używać regularnie. Krem był moją własnością tylko kilka dni, bo gdy zobaczyła go moja siostra, to nie dała mi spokoju i koniec końców - podarowałam go jej. Jola miała już wcześniej styczność z tym produktem, jest z niego bardzo zadowolona. Produkt wspomaga likwidację niedoskonałości, zwęża pory, zmniejsza błyszczenie się skóry. Warto mu się przyjrzeć.






W środę rusza wysyłka kwietniowych pudełek
Fit & Shape
Jeśli jesteście zainteresowane to tutaj możecie dowiedzieć się więcej i zakupić zestaw dla siebie: 




Z którego kosmetyku jesteście najbardziej zadowolone albo - jeśli nie używałyście żadnego - który zainteresował Was najbardziej? :-)

piątek, 11 kwietnia 2014

Zakupy kosmetyczne - rozpoczęcie nowej kuracji

Większość użytkowniczek złuszczających kwasów odstawia je po okresie jesienno-zimowym, dlatego może Was zdziwić moja poniższa notka. To prawda, że najbezpieczniej i najwygodniej jest stosować kwasy w okresie kiedy słońca jest mało, nie ma wysokich temperatur. Są jednak takie specyfiki jak toniki z niską zawartością kwasu, które możemy stosować przez okrągły rok, oczywiście zachowując umiar i rozwagę.



Zakupy kosmetyczne,
rozpoczęcie nowej kuracji




W zeszłym tygodniu dotarło do mnie zamówienie, które złożyłam w sklepie Biochemia Urody. Długo odwlekałam sięgnięcie po kwasy, aż w ostatnim ShinyBoxie natknęłam się na produkt Paula's Choice. Trafił mi się tam kwas AHA, a tak naprawdę zależało mi aby spróbować zastosować na moją twarz BHA. Mój tonik jest naturalny, skonstruowanie go w domowym zaciszu nie wymagało szczególnych umiejętności. Jest też znacznie tańszy od tego Paula's Choice.




Tonik z kwasem salicylowym o stężeniu 2 % działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie, wspomaga oczyszczanie porów i redukcję zaskórników - to tak bardzo w skrócie. Można go stosować do twarzy, szyi, dekoltu, pleców, a nawet na skórę głowy aby zwalczyć łupież. Ja oczywiście pozostanę tylko przy twarzy. Zobaczymy co dobrego przyniesie stosowanie tego specyfiku. Póki co jestem po tygodniu stosowania, skóra trochę się oczyszcza, zobaczymy co będzie dalej. Mimo, że producent zaleca posiadaczkom cery tłustej używanie go co drugi dzień, to ja stosuję po każdej wieczornej kąpieli - na noc. Moja cera już dużo przeszła i nie reaguje w żaden niepożądany sposób.

Do uzupełnienia kuracji kupiłam serum azelo-oliwkowe z azeloglicyną. Produkt ten ma za zadanie normalizować produkcję i wydzielanie sebum i podobnie jak w powyższym przypadku - rozjaśnić przebarwienia i usunąć zaskórniki (to również w bardzo dużym skrócie). Do porcji tego serum dodaję kroplę oleju tamanu. Kosmetyk stosuję jak zaleca producent, kilkanaście minut po aplikacji kwasu. Początkowo lekko szczypało zaraz po nałożeniu. Musze przyznać, że ładnie nawilża i nie przeszkadza w eksfoliacji.




Do ochrony przeciwsłonecznej wybrałam produkt Uriage. Zdecydowałam się na SPF30, choć początkowo miałam zamiar wziąć 50. Ten filtr jest przeznaczony do cery trądzikowej, tłustej i mieszanej, czytałam na jego temat wiele opinii i nie spotkałam się z taką aby zapychał pory. To bardzo ciekawy dermokosmetyk gdyż zawiera substancje aktywne, które zapewniają efekt matujący (potwierdzam!) i jednocześnie wspomaga utrzymanie właściwego poziomu nawilżenia (tego nie potwierdzam ale tylko dlatego, że stosuję go dopiero od paru dni). Ten filtr kosztuje w granicy 60 zł, mi udało się go zdobyć w promocji - 30% (niestety zniżka w SP już nie obowiązuje).


Jeżeli interesują Was ceny powyższych produktów to podaję:
- kwas BHA 2 %, ok. 105 ml - 17,50 zł
- serum azelo-oliwkowe, ok. 45 ml - 28,50 zł
- Uriage, Hyseac, fliud przeciwłoneczny, SPF30, 50 ml - ja kupiłam za 40,59 zł, ale jego standardowa cena waha się w granicy 55-65 zł.


Inne wspomagacze:
Gdzieś pod ręką będę miała również Brevoxyl, pastę cynkową, olejki (ale będę stosować w małych ilościach, nieregularnie, w zależności od potrzeby) i wodę termalną.

Suplementacja wewnętrzna:
Do tego, wcielam też dzisiaj w życie suplementację wewnętrzną, ale o tym w następnej notce. :-) 

Oczyszczanie:
Oczyszczanie skóry pozostaje bez zmian (odpowiednie mydło, micel BeBeuaty, od marca również żel biosiarczkowy z Balneokosmetyki). Ostatnio wprowadziłam dodatkowo stosowanie szmatki z mikrofibry dla lepszego usuwania zanieczyszczeń i kosmetyków myjących ze skóry. Sposób naprawdę godny uwagi. Należy jednak pamiętać o wygotowywaniu szmatki, najlepiej po każdym użyciu, aby nie zalęgły się tam bakterie.

Odżywianie:
Bez zmian, dużo warzyw i owoców (pomijając te, które nie służą trądzikowcom), jak najmniej słodyczy, ograniczenie przetworów mlecznych, rezygnacja z kawy, dużo wody, nie za tłusto, nie za ostro itp. Z powodzeniem od kilku mc unikam też mąki pszennej, jadam głównie pieczywo 100% żytnie.



Czy jesteście zadowolone z działania kwasów na Waszej skórze?

wtorek, 8 kwietnia 2014

Torebkowo: Nowa torebka z Sammydress

Tak, torebki również są moim nałogiem. :-) Kiedyś chętnie kolekcjonowałam Mizensę z etorebki, był nawet czas, że co miesiąc kupowałam sobie kolejną. Uzbierała mi się niezła kolekcja. Później kilka sprzedałam, coś dałam siostrze i zostawiłam sobie te, które lubię najbardziej i muszę przyznać, że nadal jest ich sporo. Może wrzucę za jakiś czas tutaj post torebkowy ukazujący moje wszystkie cudeńka. :-) Tymczasem zapraszam Was do obejrzenia mojego nowego nabytku.


Torba z Sammydress



Otrzymałam bon podarunkowy do zagranicznego, internetowego sklepu Sammydress, który postanowiłam przeznaczyć na nową torebkę. Wybór był dość trudny, dostępna oferta jest naprawdę bogata. Początkowo zastanawiałam się nad czymś wiosennym, kolorowym, a mimo to ostatecznie postanowiłam na czarny, stonowany, klasyczny model typu shopper.

Sam proces wykorzystania bonu i zamówienia torby na stronie sklepu przebiegał bezproblemowo. Wybrałam interesujący mnie produkt, kolor, wpisałam kod, podałam wszystkie dane do wysyłki. Miałam świadomość, że przesyłka zamówienia może trwać długo, z resztą w mejlu od pracownika sklepu, otrzymałam wiadomość, że czas dostawy to ok. 12-25 dni roboczych. Liczyłam jednak, że czas ten zostanie skrócony do minimum. Niestety przeliczyłam się. Po odjęciu wszystkich weekendów, czas dostawy wyniósł dokładnie 25 dni.

Model torby, który wybrałam jest u nas w Polsce dość powszechnie znany, nie raz widziałam dziewczyny z tym dodatkiem, muszę nawet przyznać, że początkowo nie za bardzo mi się podobał. Dopiero po jakimś czasie przychylniej zaczęłam na niego patrzeć.

Torba jest dość sztywna, ale nawet odpowiednio wypełniona w środku, nie ustoi pionowo na podłożu (dla mnie jest to uciążliwe, zaliczam to do wad). Jest wysoka, a dno nie ma dużej powierzchni. Nie podoba mi się również to, że torba nie do końca trzyma formę. Chodzi mi o to, że po włożeniu różnych przedmiotów do środka ich kształt odbija się na ściankach, w wyniku czego zdarza się, że z zewnątrz widać te uwypuklenia.  Model, który wybrałam wizualnie wygląda fajnie, jest prosty, elegancki, nieprzesadzony, kolor zaś nie jest matowy i płaski. Wydaje się być raczej solidna, pakowana. W środku znajduje się komora zapinana na zamek z trzema przegródkami (można ją odpiąć i wyciągnąć). Dodatkowo do zestawu był dołączony długi pasek. Wydaje mi się, że ta torba dobrze wygląda tylko noszona w ręku, dlatego pasek od razu schowałam, nawet nie próbowałam zakładać. Aha, zapomniałabym. Zaraz po otworzeniu przesyłki, dało się wyczuć taki niekoniecznie przyjemny zapach wydobywający się z torby, zdarzało mi się obserwować coś takiego kupując nawet na e-torebce. W celu pozbycia się tego aromatu, wystawiłam rozchyloną torbę na balkon, tam przeleżała całą dobę i zapach się ulotnił.


Dostępna jest w kolorach: czerwone wino, khaki, niebieski, różowy, brązowy, czarny.

Koszt torby na stronie sklepu to $9,77. Do tego należy doliczyć wysyłkę, która przewyższa koszt zakupu, bo najtańsza wynosi $10,75. Wysyłka z Azji do najkrótszych nie należy, jednak czytałam na kilku blogach, że do dziewczyn dotarła w ciągu 2 tygodni, w moim przypadku były to aż 4 - bardzo długo.
Każdy klient podczas pierwszego zakupu otrzymuje zniżkę -10% na całe zamówienie, przychodzi ona na podany adres mejlowy, zaraz po zarejestrowaniu się na stronie.

Link do torby: klik!


Jeżeli interesuje Was podjęcie współpracy z Sammydress, to odsyłam Was po więcej informacji tutaj: klik!






Poza torbą, starczyło jeszcze na jakiś drobiazg. Na stronie sklepu dość ciekawie prezentowała się ta bransoletka, składa się z 10 elementów. Przyznam szczerze, że nie jest to rzecz, którą będę nosić gdyż mi się nie podoba. Podarowałam ją siostrze, a ona nosi ją dzieląc na części, nigdy wszystkie na raz.
Ten przedmiot kosztuje $3,69 i ma darmową wysyłkę. 

Link: klik!






Jak oceniacie wygląd torebki? Podoba się Wam taki model?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...