poniedziałek, 24 lutego 2014

E-naturalne: Tonik wybielajaco-łagodzący z kwasami laktobionowym i kojowym + WYNIKI

Czas na recenzję kolejnego produktu naturalnego z mojej kosmetyczki. Ostatnimi czasy zdecydowałam się na rozjaśnienie moich potrądzikowych przebarwień i wprowadzenie kwasów. Opis toniku wybielająco-łagodzącego z E-naturalne.pl brzmiał niezwykle obiecująco dlatego postanowiłam go wypróbować.


E-naturalne,
Tonik wybielająco-łagodzący z kwasami laktobionowym i kojowym





Opis produktu:


Tonik z kwasem laktobionowym i kojowym przeznaczony jest szczególnie dla osób z cerą suchą, wrażliwą, naczyniową oraz trądzikową- ze względu na duże właściwości przeciwzapalne, przeciwrodnikowe oraz nawilżające. Poprawia koloryt skóry, usuwa przebarwienia, spłyca blizny, wspomaga odnowę i regenerację skóry. Dzięki zawartości kwasu kojowego tonik jest idealnym rozwiązaniem dla osób borykających się z problemem przebarwień posłonecznych, powstałych w skutek stosowania antykoncepcji hormonalnej a także plam starczych i wszelkich zaburzeń pigmentacji skóry. Zdecydowanie poprawia nawilżenie warstwy rogowej skóry w wyniku ograniczania utraty wody. W przypadku cery naczyniowej zmniejsza widoczność naczynek, wyrównuje koloryt, dodaje skórze witalności oraz doskonale ją nawilża i delikatnie złuszcza. 


Produkt otrzymujemy w częściach do samodzielnego połączenia. Gotowy produkt mieści się w przezroczystej butelce z atomizerem. 

Waga: 100g. 
Data ważności: 180 dni od daty wykonania.
Przechowywanie: do 21 stopni C.



Samo przygotowanie toniku jest proste i zostało dokładnie, krok po kroku, opisane na stronie producenta. Zaraz po sporządzeniu mikstury produkt jest gotowy do użycia. Butelka zawiera dozownik, który odpowiednio podaje płyn, nie zacina się.
Produkt za sprawą bazy jaką jest tutaj hydrolat pachnie cytrynowo, nie jest to mocno odczuwalny aromat dlatego nie utrzymuje się długo na skórze. Ja swój egzemplarz przechowuję w lodówce.

Mam cerę problematyczną, jestem po długiej przeprawie, w której toczyłam walkę z trądzikiem. Moja cera wymaga szczególnej pielęgnacji. Faktem jest, że nie potrzebuje ona dużej ilości kosmetyków do szczęścia. Często stwierdzam, że im mniej tym lepiej. Produkty naturalne odgrywają tutaj szczególną rolę. Ten tonik wprowadziłam do mojej pielęgnacji ze względu na zawartość kwasów. Chciałam ich wypróbować, ponadto wiem, że moja skóra dobrze reaguje na kwas laktobionowy.
Sekretem uzyskania ładnych rezultatów przy używaniu tego produktu jest... Czas i systematyczność. Dokładnie tak, efekty nie przychodzą z dnia na dzień. Ale warto być wytrwałym.

Kosmetyk działa przeciwzapalnie i nawilżająco, łagodzi powstałe podrażnienia, odświeża skórę, oczyszcza pory. Używam go jako toniku, nanoszę na całą twarz omijając okolice oczu i ust. Płyn mimo zawartości kwasów nie podrażnia skóry, nie tworzy zaczerwienienia, działa delikatnie złuszczająco, dlatego zdecydowałam się na używanie filtra. W konsekwencji pięknie wygładza cerę, pomaga w walce o ładniejszą skórę, wspomaga leczenie pojedynczych niedoskonałości. Przy systematycznym używaniu widzę, że faktycznie ujednolica koloryt cery. Przebarwienia nie zniknęły całkowicie, ale jest lepiej ponieważ się rozjaśniają. Mam nadzieję, że po skończeniu stosowania toniku rezultat pozostanie utrzymany.

W składzie znajdują się: hydrolat ze skórki cytryny, kwas kojowy, kwas laktobionowy, konserwant naturalny, hydromalnil. NMF.



Dostępność: E-naturalne.pl klik!
Cena: 32,40 zł/ 100 ml


Do jutra na stronie sklepu trwa akcja "tydzień gratisów", jeśli chcecie skorzystać to odsyłam Was po szczegółowe informacje tutaj: klik!




Na koniec informacja odnoście konkursu z ShinyBox. Pudełko-niespodzianka trafia do Pauliny Kubackiej. Czekam na adres do wysyłki. Mój mejl znajdziesz w prawej rubryce bloga. Gratuluję! :) 



Stosujecie obecnie jakieś produkty z kwasami?

czwartek, 20 lutego 2014

Accessorize: pojedynczy cień do powiek

Czasami będąc w Pepco rzucę okiem na dział z kosmetykami. Niekiedy można znaleźć tam coś ciekawego w niskiej cenie. Dzieje się tak co prawda dość sporadycznie, zwykle mojego wzroku na dłużej nie przykuwa ani jeden z tamtejszych produktów. Ten, kupiłam z ciekawości.


Accessorize,
pojedynczy cień do powiek






Cień umieszczony jest w okrągłym, plastikowym opakowaniu na klik. Konsystencja jest dość miękka, ale zwarta. Kolor przedstawiony w tej notce nazywa się Purple Promise.
Pojemność: 2,5g.


Wizualnie z zewnątrz nie przedstawia się nazbyt interesująco, ale moją uwagę przykuł jego odcień. Taki intensywny kolor fioletu marzył mi się od dawna w formie kreski na górnej powiece, ale także jako dodatek w pełnym makijażu oka. Kiedy spostrzegłam, że jego cena to zaledwie 3 zł nie zastanawiałam się dłużej i wrzuciłam go do koszyka. Jeden kolor, na próbę. I żałuję, że zdecydowałam się tylko na ten pojedynczy odcień, bo kiedy ponownie wróciłam do Pepco już ich nie zastałam.

Cień ma dość miękką, kremowo-satynową konsystencję, łatwo rozprowadza się na skórze przy użyciu pędzelka, ale także za pomocą palca. Ma bardzo intensywną pigmentację, na zdjęciu poniżej uwieczniłam po jednej warstwie kosmetyku, nakładałam go palcem, na sucho. Przed pomalowaniem oczu, pod cienie, zawsze używam bazy z Hean i ten fiolet sprawdza się na niej bardzo dobrze, jest trwały, nie roluje się, nie blaknie. Bez bazy nie wytrzyma całego dnia (w sumie mało, który cień taką próbę czasu zda celująco). Przy aplikacji nie ma problemów z osypywaniem. Jestem zadowolona z jego wykończenia i efektu jaki można uzyskać.
Jeżeli zdarzy się tak, że w moim Pepco te cienie znowu będą dostępne, z pewnością zdecyduję się aby rozbudować moją kolekcję w kolejne kolorki.








Dostępność: Pepco
Cena: 3 zł / sztukę (kupiłam na wyprzedaży)




Zaglądacie w Pepco na dział z kosmetykami? Udało się Wam coś fajnego upolować? :-)

wtorek, 18 lutego 2014

Palmer's: CBL, SPF 15, (czekoladowy sztyft do ust)

Marka Palmer's jest mi znana jedynie z internetu, nigdy wcześniej nie miałam okazji używać ich produktów, choć przyznam szczerze - ciekawią mnie od dawna. Przetestowałam pomadkę w sztyfcie o zapachu czekolady i mięty, recenzja poniżej.


Palmer's: Cocoa Butter Lip Balm SPF 15
Dark Chocolate & Mint




Opis producenta:

Pielęgnacyjny balsam do ust w sztyfcie o zapachu czekoladowo-miętowym. Unikalna formuła na bazie
 czystego masła kakaowego 
wzbogacona witaminą E i innymi aktywnymi emolientami zapewnia ochronę 
delikatnej skóry ust i długo odczuwalny efekt nawilżenia. Wyjątkowo nawilża i nabłyszcza, zapobiegając uczuciu pieczenia i suchości w okolicach czerwieni wargowej. 
Filtr ochronny SPF15 chroni wrażliwą skórę przed szkodliwymi czynnikami promieniowania ultrafioletowego. 
Balsam nadaje ustom wyjątkowy blask i świeży,
 przyjemny zapach.


Pomadka mieści się w małym, podłużnym opakowaniu, ma dość nietypowy kształt. Sztyft wykręcamy za pomocą niewielkiego pokrętła umieszczonego w dolnej części tubki. Pojemność 4g.





Opakowanie sztyftu przypadło mi do gustu, nieco różni się od tych dostępnych w drogeriach, jednak charakteryzuje się odpowiednią trwałością. Wydobycie produktu nie stanowi problemu. Konsystencja pomadki jest zwarta, ale łatwa w aplikacji. Jej zapach przypomina czekoladę bądź jedne z moich ulubionych lodów, jest oryginalny, w żadnym ze wcześniejszych kosmetyków z takim się nie spotkałam.

Bazą tego produktu jest masło kakaowe, dodatkowo formuła została wzbogacona o witaminę E i dość wysoki filtr ochronny SPF 15. Zdecydowanie nie podoba mi się tutaj parafina, której staram się unikać. Skoro jestem przy składzie produktu muszę powiedzieć jeszcze jedną rzecz. Bardzo nie lubię kiedy producent dzieli składniki w ten sposób jak na poniższym zdjęciu ("aktywne składniki", "pozostałe składniki"). Coraz więcej osób czyta składy, interesuje się nimi, to one stają się głównym czynnikiem wyboru produktu. Zapis o którym mówię, moim zdaniem, wprowadza klienta w błąd, wypacza realne zorientowanie się na temat produktu, z którym mamy do czynienia.

Podczas użytkowania tego sztyftu spektakularnego działania nie odnotowałam. Balsam natłuszcza, delikatnie nawilża i nienachalnie nabłyszcza, ale działanie to nie jest długotrwałe. Chłodzi, ale w bardzo delikatnym stopniu i za to plus, bo nie lubię tego uczucia na ustach. Wg mojej oceny warstwa kosmetyku mogłaby dłużej utrzymywać się na skórze. Sztyft nie był użytkowany przeze mnie w bardzo niskich temp., bo takich we Wrocławiu w tym roku brak, ale wydaje mi się, że podczas mrozów by się nie sprawdził. Kosmetyk jest wydajny mimo dość małej pojemności. Nie powoduje pieczenia, mrowienia czy wysuszenia. Podczas ścierania się/wchłaniania nie pozostawia na wargach żadnych smug czy zacieków. W obecnej chwili nie mam problemów ze skórą ust, nie potrzebuję żadnego specjalistycznego kosmetyku, zużyję ten produkt do końca, ale mam odnośnie jego mieszane uczucia, wydaje mi się dość przeciętny. Ciekawa jestem czy lepiej od tego egzemplarza sprawdziłaby się wersja płynna w tubce.


Skład:





Dostępność: internet, apteki
Cena: ok. 14 zł / opakowanie

(ten i inne wersje tego produktu w promocyjnej cenie 8,95 zł możecie znaleźć w sklepie HairStore: klik!)


Dziękuję HairStore.pl za możliwość przetestowania i opisania na łamach bloga powyższego kosmetyku.



Znacie ten sztyft do ust? Jakiej pomadki ochronnej obecnie używacie?

poniedziałek, 17 lutego 2014

Shinybox - luty 2014

Jako, że luty jest miesiącem zakochanych, ShinyBox opatrzył tę edycję pudełek nową, chwytliwą nazwą - LoveBox. Poprzednie pudełko wywarło na mnie pozytywne wrażenie, dlatego tego samego oczekiwałam w tym miesiącu. Muszę jednak stwierdzić, że poza nazwą ani wygląd pudełka, ani zawartość nie kojarzy mi się ze świętem, które przypada 14 lutego. Jesteście ciekawe zawartości?

LoveBox
- luty 2014




Tym razem kartonik skrywa 4 pełnowymiarowe kosmetyki i jeden w wersji pomniejszonej. W boxie znalazłam również kilka ulotek rabatowych m.in. do sklepu eDrNona, Kukiczo i tradycyjnie do Answear.

BIELENDA
Multifunkcyjny krem CC 10w1
produkt pełnowymiarowy
(25 zł / 175 ml)



AROMATHERAPYBAR
Olejek do masażu i kąpieli
produkt pełnowymiarowy
(18 zł / 30 ml)



JOKO
Maskara Queen Size
produkt pełnowymiarowy
(26 zł / 6 ml)



GOLDWELL
Spray do włosów Big Finish
opakowanie 50 ml
(50 zł / 300 ml)



WHITE FLOWER'S EXPERIENCE
Maseczki błotne
produkt pełnowymiarowy
(19 zł / zestaw)




Opakowanie przyjemne dla oka, koloru fioletowego, mimo, że nie nawiązuje jakoś szczególnie do propagowanych w lutym serduszek, amorków i buziaczków - podoba mi się. Jest estetyczne i przyjemne dla oka. Szybko przejdę jednak do zawartości, bo nie o wygląd pudełka się tutaj rozchodzi. :-)
Fajnie, że lutowa edycja zawiera aż 4 produkty pełnowymiarowe i za to ogromny plus, chociaż nazywanie w ten sposób saszetek jest trochę niesprawiedliwe. Niemniej jednak akurat tych błotnych maseczek marki White Flower's jestem bardzo ciekawa i z pewnością zużyję tę przeznaczoną dla problematycznej cery. Wersja anti-age powędruje dla Mamy, a tą dla cery suchej prawdopodobnie obdaruję Mamę mojego Chłopaka.
Jeśli chodzi o Bielendę to początkowo myślałam, że jest to jakiś krem BB do twarzy, jednak okazuje się, że ten duży produkt widoczny na zdjęciach to krem korygujący do ciała o nazwie CC Cream Body Perfection. Sam opis produktu brzmi niezwykle kusząco, jestem ciekawa czy się sprawdzi. Jeżeli tak, to na pewno zostawię go sobie na wiosnę/lato. Spray marki Goldwell pojawił się już kiedyś, w jednej z archiwalnych edycji pudełek i polubiłam go, z chęcią zużyję i ten. Szkoda, że olejek AromatherapyBar nie ma intensywniejszego zapachu (mi trafiła się wersja orange&grapefruit) i większej pojemności, bo u mnie tego typu produkty bardzo szybko się zużywają. Ostatnim kosmetykiem jaki dołączono do pudełka jest tusz do rzęs marki Joko. Nie mam nic do tej marki, a ich maskar do tej pory jeszcze nie używałam - wypróbuję i ocenię, chociaż z tego co słyszałam jest słabiutki i oferuje bardzo mizerny efekt na rzęsach.




Jeśli macie ochotę na takiego boxa to pojedyncze opakowanie kosztuje niezmiennie 49 zł i dostępne jest na stronie ShinyBox. Jeśli natomiast chciałybyście dokonać zakupu męskich kosmetyków dla swojego Ukochanego możecie zastanowić się nad zestawem dla zakochanych w cenie 69 zł, tutaj więcej informacji: klik!




Jak oceniacie zawartość LoveBox'a?

piątek, 14 lutego 2014

Paese: automatic eyeliner Linea (eyeliner automatyczny)

Lubię malować kreski na górnej powiece. Kiedyś sięgałam w tym celu głównie po czarną bądź brązową kredkę, później kombinowałam z eyelinerami w płynie, także metalicznymi. Ostatnio chętnie zaznaczam oczy kreskami, które tworzę przy użyciu cieni Sleeka i cienkiego pędzelka z Lancrone. W styczniowym ShinyBoxie znalazłam automatyczny eyeliner marki Paese i dzisiaj chcę Wam o nim opowiedzieć.


Paese,
automatic eyeliner Linea




Opis producenta:


Metaliczna kredka do oczu o miękkiej, kremowej konsystencji. Przedłużona trwałość kredki pozwala na utrzymanie idealnego makijażu oka do 12h. Silikonowa baza 
sprawia, że produkt jest miękki i łatwy w aplikacji. Kredka dostępna jest w 5 kolorach o intensywnym metalicznym blasku
Black Glam, Brown Glam, Olive Glam, Blue Glam i Plum Glam.
 Kredka nie zawiera 
konserwantów.






Czarne opakowanie skrywa 0,31 produktu właściwego. Eyeliner posiada dwie końcówki, jedna do malowania, a druga zakończona gąbeczką do rozcierania, z tej strony znajdziemy również ukrytą strugaczkę. Data przydatności: 36 mc od dnia otwarcia


Moim ostatnim automatycznym eyelinerem, którego używałam jakieś dwa lata temu były kredki z Essence z serii Longlasting. Pamiętam, że byłam z nich zadowolona, miałam prawie wszystkie dostępne wtedy na naszym rynku kolory. Później zwykle trafiałam na produkty do strugania, zdarzały się lepsze i gorsze egzemplarze.

Nie skakałam z radości, kiedy zobaczyłam, że w ShinyBoxie trafiła mi się akurat czarna wersja tego produktu, bo w szufladzie z kosmetykami mam jeszcze 3 inne kredki o takim odcieniu. Wolałabym brązową, oliwkową, no, może nawet ze śliwkowej byłabym zadowolona (do wyboru jest w sumie 5 kolorów, w sprzedaży jest jeszcze niebieska). 

Kredka z łatwością sunie po skórze, ma miękką konsystencję, jest łatwa w aplikacji. Każda z dostępnych odcieni ma metaliczne wykończenie, w rysiku zatopiono mnóstwo maleńkich, nienachalnych drobinek, które nie rzucają się w oczy. Załączona gąbeczka jest miękka i potrafi odpowiednio rozetrzeć narysowane kreski. Znajduje się tutaj również ukryta strugaczka z pomocą której możemy naostrzyć rysik - super rozwiązanie! Automat w kredce działa odpowiednio, nie zacina się, działa w obie strony. Miłym zaskoczeniem jest z pewnością trwałość tego eyelinera, bo szybko zasycha i utrzymuje się długo za skórze. Kredki, których używałam wcześniej wypadają na jej tle słabiej. Ze zmyciem nie ma problemów, wystarczy użyć płynu micelarnego. Byłabym bardziej zadowolona gdyby kredka miała intensywniejszy kolor. Co prawda przy mocniejszym dociśnięciu rysika do skóry kolor ten jest bardziej wyrazisty, ale boję się tak robić, aby go nie złamać. Nie wiem jak z wydajnością, bo nie wysuwałam jej do końca aby zobaczyć ile produktu zostało. Cena wydaje się być trochę za wysoka.




Dostępność: wysepki Paese, internet, styczniowy ShinyBox
Cena: 23 zł / sztukę.




Jaka jest Wasza ulubiona kredka do powiek? Wolicie te automatyczne czy do strugania?

środa, 12 lutego 2014

Uriage: woda termalna

Wód termalnych używam zamiennie z hydrolatami. Oba produkty z powodzeniem służą mi jako toniki do przemywania skóry twarzy. Przetestowałam już ich sporo, różne marki, różne rodzaje. Dzisiaj opowiem Wam o Uriage - wodzie pochodzącej z alpejskiego źródła.


Uriage,
woda termalna




Opis producenta:


Woda termalna pochodząca z alpejskich źródeł, bogata w oligoelementy i sole mineralne (11 000mg/l), izotoniczna, o naturalnym pH. Przebadana klinicznie, nie zawiera konserwantów i substancji zapachowych. Polecana do codziennej pielęgnacji (od 6 miesiąca życia), dla każdego rodzaju skóry, nawet dla skóry bardzo wrażliwej. 
Poprawia kondycję skóry, zapewnia jej równowagę fizjologiczną, łagodzi podrażnienia i nawilża skórę.

Dzięki unikalnemu składowi preparat przynosi ulgę w wypadku: 
zaczerwienień, podrażnień typu pieluszkowe zapalenie skóry, podrażnienia słoneczne, zapalenia skóry po goleniu itp.



Sposób użycia:
rozpylić na skórę, pozostawić do wyschnięcia, nie wycierać.



Opakowanie widoczne na zdjęciu to aluminiowa butelka mieszcząca 50 ml produktu (w sprzedaży są również pojemności: 150 ml, 300 ml). Jest lekka i poręczna. Posiada wygodny dozownik w formie sprayu.





Woda termalna służy mi przede wszystkim to przemywania, odświeżania i łagodzenia cery w ciągu dnia. Idealnie sprawuje się także do zraszania maseczek i glinek, w czasie, kiedy dochodzi do ich zasychania na skórze. Do tej pory miałam okazję używać tych z Avene, La Roche Posay i Evian (ta ostatnia to w. mineralna, recenzja tutaj).

Dozownik zamieszczony przy opakowaniu działa sprawnie, nie zacina się, odpowiednio podaje produkt. Mgiełka zaaplikowana na twarz szybko się wchłania. Plusem wody Uriage jest to, że jest naturalnie izotoniczna i nie wymaga osuszania chusteczką czy wacikiem.
Ten kosmetyk spełnia moje oczekiwania i chętnie po niego sięgam, działa natychmiastowo. Faktycznie łagodzi zaczerwienienie, regeneruje i ładnie odświeża skórę. Latem, w ciepłe dni, daje orzeźwienie, uczucie chłodu i ulgi rozpalonej skórze. Na co dzień używam jej zawsze po nałożeniu makijażu (głównie mineralnego) do jego scalenia (który wtedy ładniej się prezentuje). Nie wysusza ani nie daje uczucia ściągnięcia skóry, nie zawiera substancji zapachowych ani konserwantów. Producent wspomina, że woda działa nawilżająco - w tej sprawie wypowiedzieć się nie mogę, gdyż na co dzień używam różnych produktów, które utrzymują odpowiedni stan mojej skóry.
Może być używana przez osoby posiadające wrażliwą skórę, a także Maluszki od szóstego miesiąca życia.


Skład:
SO4 - 2862 mg/l, CI - 3500 mg/l, HCO3 - 390 mg/l, K - 45,5 mg, Mg - 125 mg/l, Zn - 160 mikrogramów/l, Fe - 15 mikrogramów/l, Li - 2 mg/l, Al - 12 mikrog/l, Cu - 75 mikrog/l, Mn - 154 mikrog/l, Si - 42 mg/l, Ca - 600 mg/l, Na - 2360 mg/l (23.04.2009) 



Dostępność: drogerie, apteki, internet, lipcowy Shinybox
Cena: ok. 17 zł / 150 ml




Macie swoją ulubioną wodę termalną? :-)

poniedziałek, 10 lutego 2014

L`Oreal: Super Liner Black Lacquer (Eyeliner)

W zeszłym roku przedstawiałam Wam na blogu eyeliner z Wibo (klik!), do którego często powracałam z racji jego dobrej jakości i niskiej, przystępnej ceny. Od kiedy wypróbowałam poniższy eyeliner z Loreala nie sięgnęłam ani razu po ten pierwszy, jestem nim wprost oczarowana. Dzisiejszą notkę poświęcam właśnie jemu.


L`Oreal,
Super Liner Black Lacquer (Eyeliner)




Opis producenta:


Z linerem Superliner Black Lacquer wykonasz perfekcyjny makijaż oka tuż przy linii rzęs, który nada spojrzeniu głębi i optycznie 
wydłuży rzęsy. Skoncentrowana formuła z wysoką zawartością polimeru lateksu 
zapewnia intensywną i błyszczącą czerń.
Długotrwały efekt przez cały dzień!





Opakowanie to poręczna, podłużna buteleczka, która mieści 6 ml produktu. Posiada precyzyjny, cienki aplikator. Konsystencja wodnista, łatwo rozprowadzająca się na skórze i szybko zasychająca.
Kolor produktu: głęboka czerń.


To najlepszy eyeliner jakiego używałam do tej pory, polubiłam go od pierwszej chwili i używam go niemal dzień w dzień. Przede wszystkim jest bardzo trwały, szybko wysycha, ma piękny, głęboki kolor, jakby lekko lakierowany, błyszczący, niematowy, niepłaski. Prezentuje się bardzo ładnie i idealnie dopełnia makijaż oka. Przy jego użyciu można stworzyć cieniutkie kreski jak i te grubsze. Z aplikacją nie ma problemów, chociaż jak każdy tego typu produkt wymaga nieco wprawy. Sądzę jednak, że nawet osoby, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z eyelinerami poradzą sobie z taką końcówką. Gładko sunie po powiece, nie odbija się, nie kruszy, nie podrażnia delikatnych okolic oka. Jednym pociągnięciem tworzę idealną kreskę, która - mimo, że nigdzie nie jest napisane, że to produkt wodoodporny - jest niemalże nie do pobicia i trzyma się cały dzień. Podczas testów namalowałam nim wzorek na dłoni, następnie przetarłam go parokrotnie palcem i nic się nie zmazało. To samo z wodą - myłam ręce - pozostał nienaruszony. Warto wstrząsnąć go przed użyciem, ponieważ ma w środku kulkę mieszającą produkt. Cena wydaje się być dość wysoka, ale zdarza mi się spotkać go w promocji, nawet o 10 zł taniej. Zdecydowanie - to jest mój hit. :-)







Dostępność: drogerie, internet
Cena: ok. 40 zł / 6 ml (w internecie widuję nawet po 25 zł za sztukę)




Znacie ten produkt Loreala? Znalazłyście już swój idealny eyeliner?

czwartek, 6 lutego 2014

Zakupy i wielka paka z BingoSpa

Tym razem tematem przewodnim notki będą niewielkie, poczynione w ostatnim czasie przeze mnie zakupy kosmetyczne. Te z Was, które nie zaglądają na funpage'a mojego bloga na Facebooku dowiedzą się także co skrywał wielki karton z napisem BingoSpa, który podrzucił mi przedwczoraj kurier. :-)


Zakupy kosmetyczne

Na początek skromnie, ale naturalnie. :-) Jest to zamówienie ze sklepu internetowego EcoSpa. Już od dawna chodził za mną olejek z drzewa herbacianego (13,90 zł /10 ml), potrzebowałam też jakiegoś produktu do masażu (mój Chłopak jest masażystą, i ujędrniamy obecnie moje uda:D). Wybrałam olej sojowy (8,60 zł / 100 ml) ze względu na niską cenę, sporą pojemność i przede wszystkim - wysokie nawilżenie. Słynie też ze swojej lekkości, podobno się nie klei. Działania obu produktów jestem bardzo ciekawa.




Poniżej zakupy w Rossmannie. Balsam z wysoką zawartością mocznika to był cel mojej wyprawy do sklepu. Wiedziałam, ze Isana ma taki produkt, rozejrzałam się po półkach w poszukiwaniu jakiegoś zamiennika i nie znalazłam niczego ciekawego. Mam problem ze skórą na nogach, jest często podrażniona, mam wrażenie, że to może być zapalenie mieszków włosowych. Dodatkowo uporczywie walczę z wrastającymi włoskami i zaczerwienieniem po depilacji. Mam nadzieję że Isana Med Urea 10% (jest teraz w promocji: 5,99 zł / 250 ml) wniesie coś pozytywnego do mojej pielęgnacji. Facelle (bodajże 3,79 zł / 300 ml) kupuję od dawien dawna. Jest to bardzo dobry płyn do higieny intymnej. Używam go również do mycia pędzli i zmywania olejków z włosów. Na koniec żel pod prysznic Original Source o zapachu pomarańczy z imbirem.




Moja ulubiona depilacja to ta woskiem na ciepło. Kiedyś odwiedzałam w celu wykonania tego zabiegu kosmetyczkę, teraz (a właściwie od dawna) do wyrywania włosków przystępuję sama. Mam specjalny podgrzewacz, kupuję woski i paski. Uzupełniłam zapas tych ostatnich o 50 metrową rolkę. :-) (27, 99 zł / rolka bez perforacji)




W Biedronce złapałam za mój ulubiony płyn micelarny BeBeauty (7,99 zł / 400 ml). Teraz można go kupić w dużej pojemności - aż 400 ml. Jest to produkt, który sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Pisałam o nim tutaj: klik! Z tym, że dodać muszę, że już od dawna stosuję go na całą twarz (nawet do trzech razy dziennie) i nie wpływa negatywnie na stan skóry.



Naturalne mydełko z nanosrebrem Vinsvin (ok. 6 zł / kostka). Kupiłam je z myślą o skórze moich nóg, zdążyłam już użyć kilkukrotnie i nie widać różnicy. No cóż, popróbuję z tą Isaną z mocznikiem i zobaczymy co da się w tej sprawie zrobić. Jak się nie uda to wybiorę się do dermatologa.




Wspomnę jeszcze o ciężkiej, trzy kilogramowej pace z kosmetykami marki BingoSpa. Do dalszych testów wybrałam sobie:

- Maska błotna do twarzy z zieloną glinką (12 zł / 150 g)
- Szampon Minerały z Morza Martwego z odżywką keratyna i spirulina (8 zł / 1000 ml)
- Peeling z solą z Morza Martwego z ekstraktem z bawełny (12 zł / 580 g)
- Kolagen do mycia i pielęgnacji włosów (10 zł / 500 ml)
I ostatni produkt wzięłam dla Taty:
- Mydło do stóp ze słonnościami do grzybicy (9 zł / 500ml)






Znalazłyście coś dla siebie? ;-)

środa, 5 lutego 2014

Zbiorcza recenzja produktów Cleanic

Dzisiaj recenzja zbiorcza czterech produktów marki Cleanic. W paczce, którą otrzymałam (podobnie jak wiele innych blogerek) znalazłam: chusteczki z płynem micelarnym, chusteczki peelingujące, patyczki do korekty makijażu i demakijażu oraz duże płatki kosmetyczne.


Paczka od Cleanic




Poniżej krótkie recenzje poszczególnych produktów:


Patyczki Cleanic Professional 



Prostokątne opakowanie mieści 200 sztuk patyczków do korekty makijażu i demakijażu. Różnią się od standardowych tym, że ich jedna część ma specjalnie wyprofilowaną końcówkę, lekko spiczastą. Taki kształt pozwala na bardziej precyzyjne dostanie się do miejsc, w których chcemy wykonać korektę (nieodpowiednio nałożony eyeliner, tusz, manicure). Nigdy wcześniej takich nie używałam, ale uważam, że ta niewielka zmiana to fajne rozwiązanie.
Rekomendowana cena przez producenta: 2,99 zł. 


Płatki kosmetyczne Cleanic Pure Effect Soft Touch 



Opakowanie zawiera 50 płatków. Są duże i kwadratowe. Wcześniej używałam zawsze okrągłych dlatego te są dla mnie swego rodzaju nowością. Przyznam szczerze, że takie duże płatki się u mnie nie sprawdzają, dlatego początkowo przecięłam część z nich w poprzek, ale trójkątny kształt okazał się średnio atrakcyjny w użyciu. Resztę zużyłam normalnie. Jeżeli chodzi o moje potrzeby to te płatki są za duże, gdyż w moim mniemaniu połowa wacika się marnuje. Do końcowego, pełnego, wieczornego demakijażu - mogą być, ale do jednorazowego przetarcia skóry tonikiem, ziołami czy hydrolatem wolę mniejsze. Jeżeli chodzi o jakość to jestem z nich zadowolona, są miękkie, dość grube, mimo, że nie mają zszytych końców to nie rozwarstwiają się i nie pozostawiają włókien na skórze.
Rekomendowana cena przez producenta: 4,79 zł.


Chusteczki do demakijażu Cleanic z płynem micelarnym



Opakowanie mieści 25 sztuk (20+5 gratis) chusteczek. Uważam, że to fajne rozwiązanie połączyć tego rodzaju chusteczki z płynem micelarnym, który jak wiemy, potrafi skutecznie usunąć makijaż. Każda z nich jest odpowiednio nasączona, ma przyjemny zapach i nie podrażnia mojej skóry. Są łatwe w użyciu. Ja zmywam nimi tylko makijaż oczu i ust dlatego podobnie jak w przypadku płatków - okazały się dla mnie trochę za duże. Jeśli chodzi o demakijaż to zwykle nienagannie radzi sobie z usuwaniem kolorówki, której używam (najpierw zwilżam wodą miejsca, z których chcę usunąć makijaż, dopiero później przecieram tę powierzchnię chusteczką). Są hypoalergiczne, zawierają również d-pantenol i allantoinę. Cena jest dość wysoka, a pojemność raczej mała i dlatego sądzę, że wolałabym w tej kwocie (bądź nieco wyższej) kupić zwykły płyn micelarny. Tak sobie myślę, że mogłabym  używać ich na wyjeździe, sporadycznie, nie na co dzień - tylko wtedy, kiedy chcę ograniczyć ilość zabranych ze sobą w podróż butelek z kosmetykami.
Rekomendowana cena przez producenta: 8,99 zł.


Nawilżane chusteczki do peelingu Cleanic Professional



Niebieskie opakowanie mieści 10 dość dużych, nawilżanych chusteczek. Jedna strona jest gładka, druga natomiast została pokryta sporą ilością niebieskich granulek. Zapach w użytkowaniu mi nie przeszkadza, ale nie podoba mi się, wolałaby aby były bezzapachowe. Niech Was nie zwiedzie wygląd produktu, bo to na prawdę intensywny peeling. Granulki są ostre, dla mojej cery za ostre (obecnie używam peelingu enzymatycznego), jednak mogą sprawdzić się do ścierania martwego naskórka z innych partii ciała, mniej wrażliwych, np.: ręce, nogi, brzuch (a i tam uważałabym z intensywnością masażu). Dzięki tym chusteczkom skóra jest gładka i oczyszczona po ich zastosowaniu lepiej wchłaniają się preparaty pielęgnujące typu balsam. Pomysł tego typu gadżetu uważam za bardzo dobry, odpowiednio sprawdzić by się mógł w podróży, jednak w mojej ocenie chustki są za ostre i mogą pokaleczyć twarz. Zdecydowanie nie polecam ich osobom o wrażliwej, delikatnej, podatnej na uszkodzenia cerze czy z zaognionymi zmianami trądzikowymi. W takim wydaniu to nie jest produkt dla mnie.
Rekomendowana cena przez producenta: 6,99 zł.


Jeśli chodzi o dostępność to każdy z powyższych produktów znajdziecie np.: w drogeriach, marketach, internecie.


Używałyście któregoś z nich?

wtorek, 4 lutego 2014

Owocowe babeczki z budyniem śmietankowym

Przepis na tartę pojawił się na moim blogu dwukrotnie. Dzisiaj chciałam Wam zaprezentować bardzo łatwe w przygotowaniu ciasteczka na kruchym spodzie ze słodkimi dodatkami.


Owocowe babeczki z budyniem śmietankowym






Składniki:
Kruche ciasto

- 2 szklanki mąki pszennej
- 4-5  łyżek cukru pudru (jeśli chcecie aby wyszły bardziej słodkie można dodać więcej)
- 1 kostka masła
- 1 łyżka wody

Dodatki
- opakowanie budyniu o dowolnym smaku (+ mleko, 400 ml)
- owoce



Sposób przygotowania:

1. Masło pokroić na kawałki, wrzucić do miski i ugnieść z mąką, cukrem pudrem i wodą. Wyrabiać tak długo aż stanie się plastyczne.
2. Gotowe ciasto uformowane w kulę, wstawić do lodówki na ok. 1 godzinę (lub zamrażarki na 20-30 minut). Następnie rozwałkować, powykrajać kółka i wyłożyć nimi foremki do muffinek.
3. Piec ok. 12-15 minut w temp. 180'C, do zarumienienia się babeczek. Wyciągnąć i odstawić wypiek do ostudzenia.
4. Przygotować budyń wg instrukcji podanej na opakowaniu (zmniejszcie ilość mleka, zamiast 500 ml, dajcie 400), do budyniu można dodać łyżeczkę masła.
5. Po ostygnięciu budyniu należy układać go na ciasteczkach, następnie przyozdobić dowolnymi owocami (lub bakaliami, dżemem, wiórkami, czekoladą, migdałami itp), ja tym razem użyłam mandarynek i kiwi. Odstawiamy do "przegryzienia" do lodówki.


Uwaga! 
Kilka dobrych rad:

- do wykrojenia ciastek można użyć foremek do muffinek,


- po ułożeniu ciastek w foremkach, dobrze jest kilkakrotnie nakłuć ciasto po środku widelcem,
- przed wyłożeniem budyniu na ciastka warto przez chwilę zmiksować go mikserem, będzie miał lepszą konsystencję do układania.




* Z tego przepisu wyszło mi około 25 babeczek.



Lubicie ciasteczka na kruchym spodzie? :-)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...